Dziewczyny z placu to drugi tom sagi, ale w niczym to nie przeszkadza. Chociaż, jeżeli zaczniemy czytać od pierwszego, to oczywiście lepiej zrozumiemy losy bohaterów i to, czym się kierują.
Dominika Buczek stworzyła świat niesamowity, pięknie opisany, i przez który wręcz się płynie. Chociaż patrząc na realia, w jakich zostali bohaterowie osadzeni, to nie mieli kolorowo. Wiele osób nie zna i nie pamięta stanu wojennego, obrad przy okrągłym stole, dawnej Warszawy, bardzo długich kolejek do sklepu, a także, jaka była walka o demokrację. Niby to tak niedawno się działo, a jednak wiele osób o tym zapomina. Realia książki osadzone są na przełomie dwudziestego i dwudziestego pierwszego wieku. Wszystko dzieje się w Warszawie, w ścisłym centrum miasta. To właśnie tam, w jednej z kamienic, zamieszkują bohaterowie książki.
Maria Pabisiak, kobieta dojrzała, nieumiejętnie tworząca relacje ze swoim synem. Irena, synowa Marii. Adam, mąż Marii. a także ich syn Robert. Ich losy co chwilę się przeplatają. Każde z nich walczy o coś uparcie. Jedni o tolerancję. Kolejni o prawa kobiet, które bardzo często są łamane (odczuje to na własnej skórze Maria Pabisiak podczas wizyty u ginekologa). Odczujemy w tej książce, a także w realiach, które są przepięknie i bardzo dokładnie opisane, jak wyglądała walka o demokrację. Nasi bohaterowie, będą walczyć o siebie, o swoich bliskich i o swoje i innych losy.
Początek powieści jest nieco chaotyczny, ale po pewnym czasie, gdy wgryzłam się porządnie w lekturę, poczułam ten klimat dogłębnie. To książka, którą czyta się na dwa razy. Poruszająca bardzo ważne tematy, zmuszająca do chwili zadumy. Bo przecież te tematy dotyczą każdego z nas. Tylko, czy zdajemy sobie z tego sprawę?