Jaką cenę jesteśmy w stanie zapłacić, by chronić swoich najbliższych? Czy przeszłość da o sobie zapomnieć? Czy wybryki popełnione w młodości mogą odcisnąć piętno na dorosłym życiu? Czy duchy przeszłości mogą wedrzeć się do spokojnej teraźniejszości? Te pytania niewątpliwie spędzają sen z powiek głównemu bohaterowi powieści Dwanaście żywotów Samuela Hawleya.
Książka autorstwa amerykańskiej pisarki na sklepowych półkach pojawiła się dzięki wydawnictwu Papierowy Księżyc. Niebanalna okładka, na której umieszczono dwanaście naboi zdecydowanie przyciąga wzrok. A treść? Zdecydowanie broni się sama.
Głównymi bohaterami są Hawley oraz jego nastoletnia córka Loo. Poznajemy ich w momencie, kiedy po ciągłych przeprowadzkach postanowili osiedlić się w miasteczku Olympus, w stanie Massachusetts. Cisza i niczym niezakłócony spokój. Po śmierci ukochanej żony Hawley został sam z córką i zajął się jej wychowaniem. Dlatego trudno się dziwić, że dla takiego samotnika, jakim jest Hawley był to raj na ziemi.
Loo natomiast to bardzo mądra i bystra dziewczyna. Nie pamięta swojej mamy, od zawsze była tylko ona i ojciec. Ufa mu bezgranicznie i nauczyła się żyć z jego dość trudnym charakterem. Zdaje sobie sprawę, że ojciec opiekuje się nią najlepiej jak potrafi i zrobi wszystko, by zapewnić jej jak najlepsze życie. Jednak dziewczyna powoli odkrywa prawdę o swojej matce, i zaczyna kwestionować słowa ojca.
Autorka postawiła na bardzo ciekawe rozwiązanie – nie skupia się tylko na prowadzeniu fabuły w czasie rzeczywistym, ale wielokrotnie zabiera nas w przeszłość, ukazując dość nieciekawą historię Hawleya. Każda retrospekcja wiąże się bezpośrednio z jedną z dwunastu blizn po ranach postrzałowych, które główny bohater skrywa pod ubraniami. Dzięki narracji trzecioosobowej Tinti może swobodnie manewrować pomiędzy teraźniejszością, a przeszłością. I udaje jej się to bardzo dobrze.
Jak nietrudno się domyśleć Hawley już od czasów swojej młodości nie zarabiał na życie w sposób legalny. Nic więc dziwnego, że ciało szpecą znaki jego kryminalnej przeszłości. Autorka zadbała o to, byśmy jako obserwatorzy akcji dowiedzieli się w jakich okolicznościach Samuel dostawał poszczególne kule. Każda z nich przywodzi na myśl konkretne wydarzenia, które prowadzą do tego, jak obecnie wygląda jego życie. W całej tej rozbudowanej podróży nie brakuje ogromnej dawki akcji, napięcia, bólu, strachu i straty. Nie wszystko zawsze szło po myśli Hawleya...
Tinti udowodniła, że jest mistrzynią opisów, że bardzo dobrze radzi sobie z prowadzeniem fabuły. Zagłębiając się w lekturę trudno nie odnieść wrażenia, że autorka miała wszystko zaplanowane i konsekwentnie, kartka po kartce, dążyła do kulminacyjnego momentu, który splótł całą opowieść w jedno.
Podsumowując, Dwanaście żywotów Samuela Hawleya to przede wszystkim próba radzenia sobie ze stratą i pogodzenia się z nową rzeczywistością. To niejako świadectwo mężczyzny, który zrobi wszystko, by chronić swoją Loo. Po śmierci żony musiał porzucić swoje dotychczasowe życie i zająć się córką. Nie przyszło mu to łatwo. Na łamach powieści główny bohater rozlicza się z ciągłymi wyrzutami sumienia oraz przeszłością, która niestety po wielu latach ponownie dała o sobie znać.