Nie tylko życie jest jak pudełko czekoladek – podobnego porównania można użyć w stosunku do powieści Philipa K. Dicka. Sięgając po książkę amerykańskiego pisarza naprawdę nie wiadomo, czego się spodziewać. Cieszy, że po wydaniu żelaznej klasyki, Rebis nadal wznawia także te mniej znane pozycje Dicka. Niektóre z nich w niczym nie ustępują Ubikowi czy Trzem stygmatom Palmera Eldritcha, inne są niezłe, ale niezbyt zapadają w pamięć, na część zaś lepiej spuścić zasłonę milczenia...
W której z tych grup znalazł się Druciarz galaktyki?
W świecie zdominowanym przez plastik, naprawiacze ceramiki nie mają wiele do roboty. Joe Fernwright od wielu miesięcy siedzi bezczynnie w swoim biurze, czekając na jakiekolwiek zlecenie. W końcu jednak los się odmienia: z Fernwrightem kontaktuje się tajemnicza istota, która każe mu przylecieć na planetę Oracza. Tam Joe ma dołączyć do zespołu ekspertów i pomóc w wydobyciu z morskiego dna starożytnej katedry. Już na miejscu w ręce bohatera trafia dziwna księga, pisana na bieżąco przez istoty potrafiące rzekomo przewidywać przyszłość. W tymże dziele można wyczytać m. in., że misja Fernwrigha i jego nowych znajomych skazana jest na porażkę, a on sam będzie miał w niej do odegrania kluczową rolę...
Druciarz galaktyki to powieść pełna paradoksów. Z jednej strony uważam, że jest to jedna z najbardziej przystępnych i spójnych pozycji Philipa K. Dicka. Z drugiej jednak ciężko stwierdzić, co stanowi motyw przewodni przygód Fernwrighta: walka z przeznaczeniem? Szukanie sensu w życiu? Promowanie proaktywnej postawy, przeciwstawionej biernemu oczekiwaniu na zmianę? Wszystkie te odpowiedzi są prawidłowe? Jak na tak niewielką objętościowo książkę, Druciarza galaktyki można interpretować na naprawdę różne sposoby. Czytelnik, który lubi tego typu zabawy, będzie miał co robić.
Warto przy tym wspomnieć, że Druciarz galaktyki to 100% Dicka w Dicku. Autor strzela pomysłami z prędkością karabinu, a myśl, z której inny pisarz uczyniłby centralny punkt swojej opowieści, tu służy zaledwie do nakreślenia tła historii. Dick nie zawraca sobie przy tym głowy wiarygodnością stworzonego przez siebie uniwersum, co dla fanów dobrze przemyślanych, rozbudowanych światów, może być barierą nie do pokonania.
Zresztą to, jak bardzo Druciarz galaktyki różni się od współczesnych powieści science fiction, najlepiej widać po opisie wizyty na dnie morza. Wiemy, że ta chwila prędzej czy później nastąpi i przyzwyczajeni do zupełnie innego sposobu opowiadania historii, wyobrażamy sobie sekwencję rozpisanych na wiele stron scen, z dokładnym przedstawieniem przygotowań do zejścia pod wodę, samego zanurzenia i każdej rybki mijanej w drodze na dno; tymczasem Dick większość z tych rzeczy kwituje zaledwie kilkoma zdaniami. Opisy są tu ograniczone do minimum; nie powinno też dziwić, że autor niewiele miejsca poświęca postaciom drugoplanowym. Lubisz długie, bardzo rozbudowane książki? Być może Druciarz galaktyki nie jest po prostu dla ciebie.
Ponoć sam Philip K. Dick nie był do końca zadowolony z Druciarza galaktyki. Tymczasem moim skromnym zdaniem ta powieść zasługuje na zdecydowanie dużo więcej miłości, niż otrzymywała do tej pory. To naprawdę ciekawa, pełna dobrych pomysłów i zmuszająca do myślenia książka.