Dom wspomnień to typowy przykład literatury obyczajowej z nutką romansu. Powieść swoją premierę miała całkiem niedawno, warto też zaznaczyć, że jest debiutem. Ale jakim! Jeśli to był debiut, to jestem bardzo ciekawa kolejnych książek tej autorki. I na pewno je przeczytam!
Tematem przewodnim książki jest historia Sary, która po śmierci swojej babci zostaje właścicielką pensjonatu Schronienie. Przed dziewczyną teraz trudna decyzja co zrobić z domem. Wyremontować i sprzedać? Tak byłoby najrozsądniej, bo przecież ma swoje już poukładane życie w innym mieście i powrót do rodzinnej miejscowości nie wchodzi w grę. Czy aby jednak? Okazuje się, że życie może być bardziej pokrętne, niż nam się wydaje, a nasze szczęście – złudne, dopóki nie odkryjemy tego prawdziwego.
Może temat pozostawienia w spadku domu i rozterek z tym związanych nie jest bardzo odkrywczy, wszak ten wątek przewija się zarówno w literaturze, jak i kinematografii, niemniej autorce bardzo ładnie udało się go połączyć ze stworzeniem i opisaniem historii ludzi zamieszkałych w tych „czterech ścianach” oraz przede wszystkim z historią życia samej babci głównej bohaterki. To przepiękna historia z wykorzystaniem tak lubianego przeze mnie motywu, przeplatania teraźniejszości z przeszłością. Mamy tu bowiem dwie narratorki: Sarę i jej babcię, która opowiada historię swojego życia i wraz z nią cofamy się do lat ‘60.
Dom wspomnień to ciepła, wzruszająca i bardzo nostalgiczna lektura. Powieść czyta się lekko, bardzo przyjemnie. Szybko wczuwamy się w bohaterów i szybko zyskują naszą sympatię. Zdecydowanie jest to książka nadająca się na wakacyjny wyjazd, ale również do czytania po całodniowych trudach. Relaksuje, koi i wycisza. Zaciekawia, intryguje ale również uczy.
Czego uczy? Przede wszystkim tego, że dom to nie tylko cztery łyse ściany. Z każdym domem, z każdym budynkiem wiążą się jakieś historie i są to historie ludzi związanych z tym miejscem. Należy zatem zawsze pamiętać o tym, że to co dla nas może być bezwartościowe, jest zwykłą ruderą, dla kogoś może być całym życiem i miejscem, z którym wiąże się mnóstwo wspomnień. Kolejna lekcja dla nas to zastanowienie się nad tym, na ile tak naprawdę znamy swoich bliskich: rodziców, dziadków. Czy znamy ich naprawdę? Czy wiemy o nich wszystko? Czy wiemy jak wyglądało ich życie? A może miało w nim miejsce jakieś wydarzenie, które ich zmieniło? Może tylko nam się wydaje, że ich znamy, a tak naprawdę nie wiemy o nich nic? Warto się nad tym porządnie zastanowić, bo życie jest kruche i ulotne, warto rozmawiać z ludźmi, nie odkładać tego na później, bo później może być za późno. I jeśli już mowa o rozmowie – odnośnie rozmowy też mamy tu pewną „nauczkę”. Rozmawiajmy, mówmy o tym, co nas boli, bądźmy ze sobą szczerzy. Nie zostawiajmy wszystkiego w domyśle, gdy czujemy się zranieni. Nie ukrywajmy swoich emocji. Nie unośmy się dumą, ale rozmawiajmy przede wszystkim. Ucieczka niczego nie naprawi, a nie zawsze rzeczy, które widzimy, są takie jakimi je widzimy. Domysły mogą budować błędne przekonania.
I najważniejsze, czego możemy nauczyć się od Sary, zawiera się w jednym zdaniu: „Czasami trzeba po prostu wyłączyć myślenie i rzucić się w wir wydarzeń”. Dlaczego? Bo gdy zbyt dużo myślimy, analizujemy, gdy ciągle postępujemy tylko i wyłącznie rozsądnie – tak naprawdę wycofujemy się z życia, blokujemy nowe wyzwania, nowe doświadczenia, to życie często umyka nam bokiem, a my nawet tego nie dostrzegamy w swoim na pozór idealnie zaplanowanym świecie. Ostrożność, uporządkowana natura nie są złe, ale czasem tak bardzo potrafią się w nas rozwinąć, że zabijają spontaniczność i nasze prawdziwe „ja”. Żyjmy tak, jak chcemy żyć. Nie pozwalajmy innym, głównie naszym rodzicom, dyktować jak to nasze życie ma wyglądać. Niech nasze wybory będą naprawdę naszymi wyborami, a nie bo tak trzeba, tego się od nas wymaga, albo „co ludzie powiedzą”. Ta książka zdecydowanie ostrzega przed taką postawą, bo może ona stać się źródłem cierpienia i ogromnej krzywdy. Z kolei przeciwstawienie się temu wszystkiemu może sprawić, że urośniemy w siłę.
Zdecydowanie polecam przeczytanie Domu wspomnień. To przepięknie opowiedziana historia, która bardzo mnie urzekła. Ma w sobie coś z książki, którą niedawno miałam okazję przeczytać – Jeszcze się kiedyś spotkamy Magdaleny Witkiewicz. Obie są przepięknymi powieściami. W zasadzie nie wiem, co jeszcze miałabym napisać, brakuje mi słów. Dom wspomnień na pewno na długo zagości w moich wspomnieniach