Alek Rogoziński w parze z Anną Kasiuk to duet, wobec którego nie mogłam przejść obojętnie, bowiem tych autorów bardzo cenię.
Tytułowy Dom (nie)spokojniej starości jest miejscem rozgrywających się wydarzeń. Trafia tu Emilia, emerytowana dziennikarka śledcza, która już tylko oczekuje na spotkanie ze zmarłym mężem u bram Świętego Piotra. Choć młodsza od swych pensjonariuszy, kierująca placówką Justyna, również uważa, że to, co najlepsze dawno ma już za sobą. Pracuje tu też Mateusz, pielęgniarz, zdający się czuć miętę do pani dyrektor oraz młoda wolontariuszka Lena, wiecznie uśmiechnięta licealistka. Ogromne poruszenie wywołuje pojawienie się kontrowersyjnej Marii.
"Samotność to jedna z najbardziej bolesnych chorób świata, a w dodatku nie ma na nią żadnych farmaceutyków"
Nienachalny, lekki i ironiczny humor w powieści sprawił mi dużo przyjemności. Niejako od kuchni poznajemy życie tego przybytku, wszystkich jego mieszkańców oraz pracowników. Jak to w życiu bywa, jednych lubimy bardziej, innych mniej, lub wcale, a główna uwaga skupiona jest przede wszystkim wokół kilku kluczowych dla fabuły postaci. Stałym gościem w tego typu placówce jest śmierć, traktowana jak stara, dobra znajoma. I choć trochę to smutne, to jednak najwięcej doświadczamy tu radości i uśmiechu, w końcu gatunek, jakim jest komedia kryminalna, zobowiązuje.