Niektóre książki zapowiadają się bardzo dobrze. Czasem dopiero podczas czytania okazuje się, że jednak niekoniecznie takie są. Mamy wrażenie, że zrobiono nas w przysłowiowe bambuko. Niestety, dzieje się tak coraz częściej.
Dla jej dobra to powieść osadzona w realiach lat trzydziestych, a także chwilę później w latach pięćdziesiątych. Poznajemy dwie różne bohaterki, ale czuć, że łączy je wiele. Niestety już po kilkudziesięciu stronach jesteśmy w stanie domyśleć się całej fabuły, która pozostawia też wiele do życzenia.
Miało być zaskakująco, łzawo i emocjonalnie, lecz tak się nie stało. Dostajemy marną książkę, przewidywalną, flegmatyczną i nudną. Przyznaję, motyw cyrkowy i wczucie się w tamten klimat było jednak na plus, ale jeżeli tak wygląda powieść historyczna, to nie jest to dobry kierunek obrany przez autorkę. Nie jest to również lektura, która pozwoli czytelnikowi na chwilę relaksu i zapomnienia.