Jednym z moich ulubionych tematów kulturalnych jest historia czarnoskórych Amerykanów z zeszłego wieku. Film Służące zaliczam do swoich faworytów, równie mocno cenię sobie Green Book – obie produkcje otrzymały nie bez przyczyny Oscary. Gdy przeczytałam opis Davenportów Krystal Marquis, wiedziałam, że muszę to przeczytać.
Davenportowie to czarnoskóra rodzina pochodząca z Chicago, która jako jedna z nielicznych osiągnęła w tamtych czasach sukces i weszła do elity, zdominowanej przez rasę białą. Olivia, starsza córka, przygotowuje się do zamążpójścia, licząc na to, że kandydat zaakceptowany przez jej rodziców będzie nie tylko dżentelmenem z majątkiem, ale okaże się miłością jej życia. Helen, jej młodsza siostra, nie widzi siebie w roli matki oraz żony, a warsztatu samochodowego mogłaby nie opuszczać przez cały dzień. Ruby, przyjaciółka Olivii i córka kandydata na burmistrza Chicago, musi udawać, że jej rodzina nie jest na skraju bankructwa, a jej zadaniem jest rozkochanie Johna Davenporta, by polepszyć sytuację materialną oraz pozycję swojego ojca w nadchodzących wyborach. Amy-Rose to natomiast służąca u Davenportów, która marzy o założeniu własnego biznesu, ale skrycie darzy uczuciem syna swoich pracodawców…
Życia czterech dziewcząt żyjących w 1910 roku w Chicago kręcą się wokół obowiązków wobec rodziny, pozycji w społeczeństwa, dobrych manier i wizerunku. Każda z nich jednak ma swoje marzenia, cele, a prawdziwa miłość wydaje się raz na wyciągnięcie ręki, a raz niemożliwa do osiągnięcia.
Davenportów czytało mi się bardzo przyjemnie – jest to prosta w odbiorze, dobrze napisana powieść z interesującymi bohaterkami, która każda opowiada własną historię. Olivia próbuje sprostać oczekiwaniom swoich rodziców, gdy niespodziewanie odkrywa w sobie pragnienie zmieniania świata, z którym biedniejsi przedstawiciele rasy czarnej muszą mierzyć się na co dzień. Helen chce, by jej pasje były traktowane poważnie i sama nie dowierza, że była zdolna obdarzyć kogoś większym uczuciem. Ruby toczy wewnętrzną walkę, czy podążać za głosem rozsądku, czy serca. Amy-Rose chce być kimś więcej niż tylko służącą mieszanego pochodzenia, która nie widzi się ani w białej, ani w czarnej społeczności.
Czterem paniom towarzyszą męscy bohaterowie – John Davenport, Jacob Lawrence, Washington DeWight oraz Harrison Barton. Oni są już mniej dopracowani niż żeńskie postacie. Nie wyróżnia ich za wiele na tle całej historii, poza może postacią Washingtona, którego polubiłam najbardziej.
Rozterki i problemy życiowe bohaterek to oś fabuły napędzająca akcję, ale tło stanowi czarnoskóra społeczność i ich sytuacja w tamtych czasach. Davenportowie jako rodzina bogata, należąca do elity, nie zmaga się z wielkimi trudnościami, a ich życie kręci się wokół przyjęć, zadbania o przyszłość najmłodszego pokolenia oraz rozszerzania majątku. Są rodziną, która utknęła w tradycji na tyle głęboko, że nie widzą innych ścieżek rozwoju ku nowoczesności. John, Olivia oraz Helen próbują to zmienić, a ich dalsze losy będziemy mogli poznać w kontynuacji, którą mam nadzieję, że niedługo znajdziemy na półkach w księgarniach.
Osobiście polecam, jeśli jesteście podobnie jak ja miłośnikami takich historii jak Davenportowie – lekkich, ale wciągających, z interesującym tłem historycznych, problemami społecznymi i ciekawie wykreowanymi bohaterami. Czekam na drugi tom!