Dary losu Hanny Szczepanowskiej to piękna i poruszająca saga rodzinna o poplątanych ścieżkach, którymi prowadzi nas los.
Trzy przyjaciółki: Kornelia, Estera i Amelia, świeżo upieczone maturzystki roku 1935, wakacje spędzają w Warce nad Pilicą. Poznają tam dwóch młodzieńców i lato mija im na zabawach, pływaniu, wycieczkach i pierwszych miłosnych rozterkach. Pewnego dnia dochodzi jednak do wydarzeń, które całkowicie odmienią ich losy.
Początkowo podglądamy beztroskie życie przedwojennych panienek z tak zwanych dobrych domów. Autorka bardzo skrupulatnie opisuje jedzenie, stroje i panującą wtedy modę na kontakty z zaświatami. Myślę, że owe urocze scenki mają obudzić w nas nostalgię za tamtymi czasami i tym mocniej podkreślić zbliżający się kres tej idylli.
Żyjąca współcześnie Klementyna, wnuczka Kornelii, dowiaduje się, że jej rodzina odziedziczyła pałacyk w Michałowie. Postanawia dowiedzieć się, kim jest tajemniczy ofiarodawca. Pomoc młodych archeologów-amatorów w remoncie oraz piękne okoliczności przyrody sprawiają, że do głosu dochodzą uczucia. Niestety sprawy mocno się skomplikują...
Smakowite opisy spożywanych potraw, piękno będącej w rozkwicie przyrody, barwy, zapachy i smaki tak wiernie oddane przez autorkę, obudziły w mym sercu ogromną tęsknotę za latem. To właśnie klimat, który wyczarowała pisarka, zachwycił mnie najbardziej, kolejne miejsce należy do niezwykłej fabuły i jej bohaterów. Jedyne co mi przeszkadzało to mnóstwo dygresji w postaci różnych historyjek z życia innych ludzi, niby interesujące i nawet zabawne, ale czy rzeczywiście niezbędne? Lekki i nader przyjemny język dopasowany do czasów, o których opowiada, oraz krótkie rozdziały, powodują że pomimo swych niemałych gabarytów lektura upływa płynnie w miłej atmosferze.