Cztery strony drzewa Izy Klementowskiej to opowieść o naszym połączeniu z naturą. Chwilami oniryczna, zbliżająca nas do tajemnicy przyrody, czasami brutalnie rzeczowa, pokazująca skalę naszych zniszczeń. Drzewa są. W niektórych wierzeniach "to lepsze formy bytu i mogłyby po prostu odpoczywać i szumieć, ale jeszcze wciąż oddają, co mają najlepszego, i leczą."
Cztery strony drzewa są jak cztery strony świata, w które autorka udaje się, by dowiedzieć się jak najwięcej o tym przedziwnym połączeniu między drzewem a człowiekiem. Jeden z nich mieszka na pustyni i sadzi na niej rośliny, inna to szamanka z dżungli. Ludzie, którzy weszli w kontakt z sobą na tyle, że odnaleźli klucz do porozumienia z naturą. Fascynujące historie przeplatają się z mitami i snami, pokazując nam więcej, niż często jesteśmy gotowi zobaczyć.
Mam ogromny szacunek do drzew i jednocześnie ogarnia mnie spokój w ich towarzystwie. Małe klony z ogrodu przesadzam do pełnego klonów pobliskiego lasu, nie umiem ich po prostu wyrwać i rzucić na kompost. Podziwiam taniec gałęzi na wietrze, uczę się od nich elastyczności i jednocześnie ugruntowania. Książka Cztery strony drzewa to dla mnie wyjątkowe spotkanie z przyjaciółmi, którym powierzam troski, niepokoje, rozedrgania, wiedząc, że przyjmują je z uwagą i czułością. Opowieści na kartach tej książki są przewodnikami po świecie, który ma nam tyle do zaoferowania, a który możemy tak łatwo niszczyć. A przecież "drzewo łączy wszystkie światy, jest ono centrum kosmosu, to ono jest ośrodkiem życia i wszystkiego, co kiedykolwiek istniało."