Gdy tylko zobaczyłam okładkę nowej książki Remigiusza Mroza, nie znając jeszcze tytułu, z niecierpliwością wyczekiwałam dnia, kiedy będą mogła ją przeczytać. Już sama okładka wywołała u mnie uczucie strachu. Każdą książkę tego autora czytam z zapartym tchem, tak było także w tym przypadku.
Czarna Madonna przeraziła mnie od pierwszych stron. Z reguły nie czytam książek i nie oglądam filmów, w których poruszane są zagadnienia egzorcyzmów, opętania, zaświatów, jest to jeden z niewielu tematów, którego rzeczywiście unikam, ponieważ na samą myśl przechodzą mnie ciarki. W przypadku książki Mroza było dla mnie oczywiste, że tym razem muszę się z tym zmierzyć.
Główny bohater – Filip – to człowiek głębokiej wiary, który wcześniej swoje życie chciał wiązać z kościołem i zawierzyć je Bogu. Po jakimś czasie zdecydował inaczej, poznał kobietę swojego życia. Filip i Aneta mieli wybrać się w podróż przed ślubem do Ziemi Świętej. Jego zatrzymały obowiązki w pracy, narzeczona poleciała sama. Samolot miał wylądować w Tel Awiwie w nocy, lecz nigdy nie dotarł na miejsce, a łączność z maszyną została utracona. Kiedy rodziny pasażerów zaginionego samolotu przygotowują się na najgorsze, nie wiedzą, że to dopiero początek złych wydarzeń. Samolot co jakiś czas nawiązuje łączność z różnych miejsc świata. Główny bohater zaczyna łączyć ze sobą pewne wydarzenia i dochodzi do przerażających wniosków, czy to możliwe, że będzie to powtórka katastrofy Air Japan 123?
Zaczęłam czytać Czarną Madonnę na krótko przed moim lotem samolotem, a później już było tylko gorzej. Najpierw informacja, że bohaterka, która leci samolotem ma na imię Aneta, następnie, że samolot znika z radarów. Z tylu różnych imion, w tylu różnych środkach transportu akurat tutaj pojawił się duet idealny, Aneta i samolot, czyli w moim przypadku strach na najwyższym poziomie. Podczas lotu byłam zbyt przerażona tym, żeby kontynuować lekturę, bałam się, że mój samolot też zniknie z radarów, a na dodatek na pokładzie zobaczyłam broszurę reklamującą loty do Tel Awiwu. Na szczęście wylądowałam cała i zdrowa. Pomijając już osobiste względy, uważam że Remigiusz Mróz po raz kolejny napisał bardzo dobrą książkę, może nie jest ona tak rewelacyjna jak cała seria o Chyłce i Forście, ale mi bez wątpienia się podobała. Mogłam dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy związanych z religią, których do tej pory nie wiedziałam, bo może do końca się nimi nie interesowałam, a autor wykazał się dużą wiedzą. Bałam się książki, tego co wydarzy się dalej, nie mogłam spać i przede wszystkim bałam się lecieć. Czarną Madonnę jednak ciężko jest mi zakwalifikować do konkretnego gatunku literackiego, trochę horror, trochę fantastyka, trochę thriller, to już kwestia odbioru każdego czytelnika.
Jestem fanką książek Remigiusza Mroza i po raz kolejny się nie zawiodłam.