Polski język jest jednym z najtrudniejszych języków świata. Nawet rodowici Polacy mają nierzadko problem z poprawną pisownią, a nawet wymową niektórych popularnych wyrazów. „Wziąść” zamiast „wziąć”, „Dźwi” zamiast „Drzwi”, „Włanczać” zamiast „Wączać” i sławne „Posłem” Zamiast „Poszedłem”. Na każdym kroku słychać te pomyłki, do których niestety ludzie powoli zaczynają się przyzwyczajać. Błędnie wymawiane wyrazy można usłyszeć na co dzień, na ulicy, nawet w radio oraz (o zgrozo!!) w szkołach. Takie sytuacje nieodwracalnie zostawiają ślad w małych, chłonnych jak gąbka, mózgach kilkuletnich dzieci, wykształcając złe nawyki. Nie wszyscy rodzice zdają sobie sprawę, że wybierając opiekunkę dla swojej pociechy, bardzo ważnym aspektem, na który należy zwrócić uwagę, jest sposób wysławiania się. To z tą osobą dziecko będzie spędzać większość czasu i od niej będzie uczyć się poprzez naśladowanie. To samo dzieje się w przedszkolach. Dlatego uważam, że książka Co robi język za zębami? powinna być obowiązkową pozycją dla każdego nauczyciela, wychowawcy, opiekuna i oczywiście rodzica.
Pierwszą rzeczą, na którą od razu zwróciłam uwagę, jest grubość książki. Niesamowite, ile można napisać o języku, nie tracąc zupełnie na merytoryczności treści. Agata Hącia podzieliła swoją książkę na pięć dużych rozdziałów. Każdy z nich jest nastawiony na interakcję z czytelnikiem, co oznacza, że znajdziemy tam ćwiczenia logopedyczne, zachęty do zabaw językowych i przykłady oparte na życiu codziennym, dzięki czemu dziecko przeżywa to, co czyta w sposób emocjonalny. Udowodniono, że taki sposób nauki działa szybciej, a zapamiętywane treści są utrwalane z każdą powtarzającą się czynnością opisaną w książce, którą dziecko napotka w swoim życiu. Pozycja jest dedykowana dzieciom w wieku 5–10 lat, jednak każdy z rozdziałów zakończony jest podsumowaniem „Jeśli jesteś już całkiem dorosły” skierowanym do rodziców, co czyni tą książkę doskonałą dla całych rodzin.
Pierwsza część skupia się na poprawnym wymawianiu głosek i słów. Pełna jest zabawnych rymowanek i tak zwanych łamaczy języka. Doskonała zabawa dla małych i dużych, a zarazem jakże edukująca. Następnie poznajemy ciekawe słowa. W tej części dziecko dowie się skąd one pochodzą, jak się je tworzy oraz zapozna się ze „smaczkami językowymi”. Płynnie przechodzimy od tego do związków frazeologicznych. Czytamy, co to właściwie znaczy ”Słoń w składzie porcelany”, dlaczego „znamy się jak łyse konie” oraz co to jest „kocia muzyka”. Kilkulatek dowie się też, dlaczego kubek trzyma za ucho i uchem słucha, gdy czyta mu mama. Na koniec kilka zasad dobrych manier. Poznamy zwroty grzecznościowe i dowiemy się, co wypada robić przy stole, a co w kościele, czy na poczcie. Dziecko nauczy się ładnie przedstawiać, opowiadać o zainteresowaniach i zadawać mądre, składne pytania. Wszystko okraszone wierszykami i przykładami zapadającymi w pamięć.
Atrakcyjności dodają rysunki wykonane przez Macieja Szymanowicza. Ilustrator, którego stylu nie da się pomylić z żadnym innym. Doskonale dopasowane ilustracje sprawiają, że nawet moje dziecko, które jeszcze nie mówi, a już na pewno nie czyta, ogląda tę książkę z pasją. Ja bardzo chętnie mu towarzyszę, bo te obrazki są po prostu magiczne.
Nie wyobrażam sobie, że tej książki mogłoby zabraknąć na półce rodzica świadomego, jak ważna jest poprawna polszczyzna. Nie wyobrażam sobie też, że istnieje jakieś dziecko, które dzięki tej książce nie zaspokoi swojej naturalnej dziecięcej ciekawości i nie wykorzysta jej do nauki języka polskiego.