Jaki jest słoń, każdy widzi. A z której strony, by nie patrzeć widać, iż zwierz to wielkogabarytowy. Taki osobnik wciągając od 150 do 200 kilogramów dziennie nie grzeszy wcale obżarstwem, a jedynie umiejętnie dba o swą słoniowatość. Ze świecą szukać słonia- niejadka, słonia-anorektyka czy słonia na diecie. Wydane przez Dwie Siostry „Co by tu wtrąbić” to świeże (jak renkloda) spojrzenie na żywieniowe możliwości zupełnie nieprzeciętnego posiadacza trąby.
Hitchcock powiadał, że film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie winno nieprzerwanie rosnąć. Autorka tej zabawnej książeczki - zdolna ilustratorka i graficzka Ola Cieślak - wzięła sobie najwyraźniej do serca radę klasyka i zastosowała ją podczas tworzenia dziecięcej fabuły.
Na początku jest trzęsienie. To wielkie kiszki trzęsą się i skręcają… Niepokojące dźwięki dobiegające z trzewi zwiastują tragedię. Brzuch się kurczy - słoń karleje. Świadomy zagrożenia głodomór wprowadza wraz ze swymi tajemniczymi, mysimi pomocnikami (ilustracje momentami podświadomie sugerują mi płeć męską) stan wyjątkowy, dokonując aktu rozpisania szczegółowego, zbilansowanego menu. Desperacka walka z czasem w kolejne siedem dni tygodnia jest okazją do poznania rozmaitych frykasów. Chałki, frytki oraz śliwki. Są i sery, są desery.
„Piątek witam manną z miodem
Miód jest dobry na urodę”
Pochodzenie pożywienia sugeruje, że mamy do czynienia z wyjątkowym, niespotykanym dotąd w naturze słoniem europejskim, w najlepszym zaś razie słoniem podległym kulinarnej globalizacji. Pavlova, hranolki, camembert, radamer, renkloda - bez zamieszczonych definicji tak niepewnie poruszający się po zielonym targu człek jak ja, najadłby się wstydu przed kilkuletnimi słuchaczami.
Czy sympatyczny ssak odwrócił proces kurczenia żołądka łapiąc niezbędne kilogramy? Nie zdradzając całkiem zakończenia, podpowiem małym i dużym łakomczuchom, że ostatnim posiłkiem była pizza.
Ola Cieślak stworzyła ciekawą historyjkę puszczając przy tym oko do sympatyków współczesnych trendów żywieniowych. Dietetycy z chęcią „wzięliby na warsztat” grubaśną słonicę, by w ciągu tygodnia za pomocą ścisłej diety zamienić ją w miss sawanny. Bohater „Co by tu wtrąbić” dzielnie hoduje brzuch pożerając warzywa, owoce, nabiał, ale też torciki, frytki oraz pizzę. Nie liczy przy tym kalorii. Nie wzdryga się przed zabójczym glutenem. Kiedy potrzeba to poćwiczy. Kiedy potrzeba legnie plackiem, by strawić w spokoju przyjęty ładunek.
Tymczasem mali słuchacze edukują się, wykształcają w sobie niezbędne poczucie dystansu, a przede wszystkim dostają podaną z przymrużeniem oka lekcję umiaru.
Maciej Kuhnert