Brudne pranie. ADHD u dorosłych i jak sobie z tym radzić. Richard Pink, Roxanne Emery. Insignis 2023
Czytam same zachwyty i mam w sobie dysonans, gdyż z jednej strony Brudne pranie. ADHD u dorosłych i jak sobie z nim radzić Richarda Pinka i Roxan Emery – słynnego małżeństwa @adhd_love – jest pełną czułości opowieścią o miłości osób, które są tak różne, jak tylko można być, a z drugiej lektura potwierdza nieelastyczność naszych spojrzeń opartych o społeczne normy i to że potrzebujemy pieczątek, zatwierdzeń, autorytetu, który pozwoli nam być sobą.
Uporządkowany i usztywniony Richard i impulsywna Roxan to para, która wzbudza sympatię. Oboje po terapiach, budujący kolejny w życiu związek, są osobami, które pokazują, że można się zmieniać, i że zmiana jest o dojrzałości. Jednak sposób przedstawienia trudności osób neuroróżnorodnych jakoś zatrzymuje mnie i marszczę brwi. Mam takie wrażenie, że zadziewa się tam coś, co mnie niepokoi i wiem skąd ten niepokój się bierze. Chodzi o diagnozę. I nie tyle o nią samą, ile o jej aprobującą moc. W kilku miejscach autor podkreśla, że uważał osoby, które zachowują się w jakiś sposób za "wybrakowane" czy niedochowujące standardów moralności i dopiero diagnoza ADHD u jego żony spowodowała, że zaczął dostrzegać takie jej zachowania, jako uprawnione, akceptowalne i wymagające pomocy. Z tego co przedstawia autorka, już wcześniej sygnalizowała, że po prostu taka jest: nie ma standardowego poczucia czasu czy ma problemy z organizacją takich zadań jak tytułowe pranie, ale dopiero diagnoza pozwoliła jej mężowi uznać, że ona faktycznie" tak ma" i może potrzebować wsparcia. I zastanawiam się właśnie, o czym to jest? Dlaczego nie możemy akceptować ludzi takimi, jakimi są, dopóki nie zostanie zatwierdzone przez jakąś wyższą instytucję, że mogą takimi być? Dlaczego nie słuchamy, jeśli ktoś mówi, że jest mu za głośno, za szybko, za trudno i prosi o wsparcie? Dlaczego, dopóki nie dostanie pieczątki na papierze, oczekuje się od niego "starania się", mimo iż mówi, że się stara i w sumie całe jego życie jest o staraniu się. Dlaczego musi mieć diagnozę, by odetchnąć i być usłyszanym? Czy dopiero ona daje prawo do tego, by z sygnalizowanej trudności została zdjęta etykieta "lenistwa", "wydziwiania pieprzonego płatka śniegu" czy "słomianego zapału"? Mamy przecież różnie.
Mówiąc o akceptacji różnorodności naszych zachowań nie chodzi mi o żadne naruszenia norm moralnych czy prawnych, bo nieutrzymywanie porządku, gubienie rzeczy, wyjście z imprezy, gdy czujemy się przytłoczeni czy odpisanie po długim czasie na niepilną wiadomość (szczególnie, gdy wydaje nam się, że to zrobiliśmy) nie krzywdzi przecież nikogo. A może jednak krzywdzi? Z tej książki dowiadujemy się, że wszystko może być sygnałem ignorowania kogoś i nieogarniania rzeczywistości, które budzą niechęć. Moją natomiast budzi personalne odbieranie czyichś zachowań jako nacechowanych złą wolą. Brakuje mi więc też spojrzenia w drugą stronę, gdyż ciągle jest o tym, jak to Roxy była denerwująca, a jej zachowania dziwne. A przecież usztywnione zachowania Richa będą dla wielu osób równie niezrozumiałe, więc może warto przedstawić też tę drugą stronę? Temat tylko zaznaczam, ale mocno mnie poruszył. Książka na szczęście nie pretenduje do miana poradnika psychologicznego, a autorzy zupełnie swobodnie żonglują objawami ADHD, których często nie spotkamy w DSM, jest to więc dzielenie się swoimi przeżyciami i sposobami na wspólne życie.
Piękna jest miłość Richa i Roxy i to jak bardzo oboje są świadomi trudności i podziwiam sposoby, dzięki którym sobie z nimi radzą. Jest tu lekkość, autentyczność i normalizacja, które sprawiają, że Brudne pranie czyta się dobrze i ma ono moc pobudzania do refleksji, które pozwalają zobaczyć temat szeroko, z czułością, ale i pytaniami, które mogą być nie tylko społecznie ważne, ale i pozwolić na indywidualne przyjrzenie się swoim postawom i przekonaniom.