Nowa powieść Magdaleny Parys Biała Rika nie jest na pewno książką miłą, lekką i przyjemną. Jest to opowieść o bezradności wobec naszej pamięci przedstawiona w historii bardzo osobistej, co czyn ją dość trudną w odbiorze i zmuszającą do przemyśleń nad własną przeszłością. Parys w wielu wypowiedziach podkreślała, że książka powstała dzięki namowom innych osób z jej otoczenia, ponieważ sama nie miałaby odwagi odgrzebywać wspomnień, które oparły się pamięci. Przedstawiona historia jest oparta na faktach, a zamieszczone w książce drzewa genealogiczne, które co rozdział są uzupełniane, obrazują jak autorka drąży w przeszłości i z jakim trudem stara się historię wyjaśnić. Magdalena Parys nie ukrywa, że stworzenie Białej Riki było nie lada wyzwaniem i te starania są niewątpliwie widoczne podczas czytania i przekładają się na emocje czytelnika.
Już na początku szybko domyślamy się, że to nie tytułowa Rika będzie główną bohaterką powieści, a Dagmara, czyli jej „przyszywana” wnuczka. Narracja przedstawiona jest jako przemyślenia dziewięcioletniej dziewczynki, która stara się wyjaśnić dlaczego jej Babcia Rika, co roku chodzi do tego samego kościoła, dlaczego nie odwiedza swojej siostry bliźniaczki i skąd u babci wziął się dziwny, poniemiecki akcent.
W maju 1945 roku babcia Rika rodzi syna w obozie dla uchodźców, a w tym samym czasie jej siostra bliźniaczka Greta opłakuje odejście ukochanego. Ten sam mężczyzna staje się ojcem i porzuca kobietę. Jeden mężczyzna emocjonalnie związany z obiema siostrami na zawsze dzieli i prowadza dystans, o którym Rika stara się zapomnieć. Dagmara boleśnie odgrzebuje stare wspomnienia i stara się nadać im realny kształt przedstawiony przez Parys w Białej Rice.
Wszystkie historie nie są przedstawione w sposób linearny. W całej książce panuje lekki chaos tak, jak w luźnych myślach małej dziewczynki. Nie czyni to treści łatwej dla czytającego. Musi postarać się zrozumieć sposób myślenia Dagmary, a zrozumie finał do jakiego książka dąży. Zupełnie nietypowo stworzone dzieło, które chwilami zasmuca, ale w końcu pokazuje, jakie jest nasze, ludzkie życie naprawdę.