Piękna historia o przyjaźni, miłości i akceptacji swojej sfery psychicznej i fizycznej.
Ania to rudowłosa, piegowata sierota o wątpliwej urodzie, ale pięknej duszy. Adoptowało ją rodzeństwo Maryla i Mateusz, którzy chcieli przygarnąć chłopca, który mógłby pomagać im w codziennych obowiązkach w gospodarstwie. Jednak trafiła im się Ania.
Kilkanaście lat temu nienawidziłam tej książki. Kiedy ktokolwiek zachwycał się nią, nie potrafiłam tego zrozumieć, ale z biegiem lat i kolejnymi próbami przebrnięcia przez nią, dostrzegłam zmianę w mojej opinii. Powoli zaczynałam pałać do Ani sympatią, a nawet tęsknić za jej szalonymi pomysłami i ognistym temperamentem.
Aktualnie lubię wracać do tej powieści, nauczyła mnie wielu rzeczy, nie było to nic nadzwyczajnego, zwykła akceptacja innych ludzi, poszanowanie jakże kruchych uczuć naszych bliskich. I otworzyła mi oczy na jedną z najważniejszych rzeczy w życiu człowieka, mianowicie na siłę przyjaźni, bez której byłabym bardzo samotną osobą.
Tę cudowną historię polecam wszystkim, zarówno dzieciom, nastolatkom jak i dorosłym. Kochani powróćmy choć na chwilę do cudownych krajobrazów Zielonego Wzgórza, śmiechu Ani i Diany oraz nieudolnych zalotów Gilberta. Powróćmy do beztroskich chwil w Avonlea.