Autor Coś zjada bezdomnych, Tomasz Racjan, porusza niewątliwie ważny temat. Pisze o życiu osób, które zostały całkowicie zapomniani przez społeczeństwo, Nikt nie zauważy, nawet jeśli po prostu znikną. Nikt się nimi nie przejmuje, nie szuka ich i nie dba o ich bezpieczeństwo. Nie inaczej jest też na Islandii, która mogłaby się wydawać krainą idylliczną. Jednak i tam, w Reykjavíku, zaczynają znikać ludzie, ludzie bezdomni z Grupy Niepozornych Narkomanów. Pozostawieni sami sobie, próbują rozwikłać zagadkę zniknięć i oddzielić to, co jest wytworem narkomańskiej wizji, od tego, co dzieje się naprawdę.
Temat chwytliwy, fabuła przemyślana, ale sposób pisania Racjana jest dla mnie kompletnie nie do ogarnięcia. Jest przerysowany, tak naładowany wyszukanymi epitetami, że aż jest to śmieszne. Przeszkadza w skupieniu się na fabule, bo nawet najprostsze zdania są napisane tak wymyślnie, że całość robi się nienaturalna i ciężko przebrnąć do końca przez treść.
Okazuje się że nie wystarczy dobry temat i pomysły na zaskakiwanie, trzeba jeszcze umieć to przekazać współcześnie, lekko i przyjemnie.