Zagadki jeża Pepe. Kości/ Orzechy. Rozalia Niedźwiecka. Raducha 2013
Jeż Pepe to roztropne i poczciwe zwierzątko, które nie od parady ma głowę na karku. Żyjąc w sąsiedztwie podwórka i lasu, przyjaźni się z takimi zwierzętami jak wiewiórka, sójka, kury, kaczki, mrówki czy pies Muchomor. Przyjaciele zawsze mogą na nim polegać, a że doskonale znają już jego detektywistyczne zacięcie, w każdej zawiłej sprawie zgłaszają się właśnie do niego. Pepe z przyjemnością rozwiązuje zagadki i niewyjaśnione zdarzenia, bo tajemnice to jego specjalność. Dzięki swojej bystrości i celnym pomysłom niejednokrotnie udało mu się znaleźć rozwiązanie, wtedy kiedy jego przyjacielebyli w potrzebie. A to wiewiórce ginęły orzechy, które suszyła na zimę na dachu stodoły, a to pies Muchomor zakopywał kości, które z niewyjaśnionych przyczyn nagle znikały. W każdym przypadków zwierzęta mogły polegać na pomocy Pepe. Mało tego - na wszystkie dręczące pytania jeż znalazł szybką odpowiedź.
Historia o dzielnym Pepe i innych zwierzętach w okolicy to mądra opowieść o przyjaźni, bezinteresownej pomocy i o tym, że z każdej sytuacji można znaleźć wyjście. Pomysł, by przekaz dotyczący podstawowych wartości zawrzeć w całej serii pod tytułami: „Kości”, „Orzechy”, „Pajęczyna” czy „Jajka” jest trafiony, bo dzięki temu dzieci mogą poznawać coraz to inne przygody swojego ulubieńca, które zawsze łączy wspólny mianownik – morał o tym, że w potrzebie trzeba sobie pomagać, a przyjaźń to naprawdę piękna rzecz. Szkoda, że pomysł ten umniejsza nieco warstwa tekstowa, która moim zdaniem pozostawia wiele do życzenia, zwłaszcza jeśli chodzi o warstwę stylistyczną.
Przykładowo, niezwykle silnie drażni maniera, z jaką prowadzona jest narracja w gruncie rzeczy ciekawych historii. Nienaturalny szyk zdań w stylu: „Zrobił Muchomor na kartonie plan podwórza” albo „Poszedł Muchomor pod stary kasztan rosnący za stodołą” („Kości”) nie sprzyja płynności czytania, a wręcz odwraca uwagę od tego, co historia ma małemu czytelnikowi przekazać. Za to w „Orzechach” czytelnik zauważy takie potknięcia jak choćby dialog jeża z kaczorem: - Przewróciłeś się? (Jeż Pepe) – To też […]. Na chwile straciłem nawet przytomność. JAK się ocknąłem, nikogo nie było, tylko mnóstwo łupin po orzechach (kaczor Gumka). A już kompletnie niezrozumiałe jest dla mnie nazywanie sójki „nieskromną” w momencie gdy na komplement jeża o pięknie swoich piórek ptak odpowiada skromnie, że to nie jego, a natury zasługa, że właśnie takie rodzą się sójki.
Na szczęście, mimo niedociągnięć narratora, ogólne wrażenie nadal wypada korzystnie. Wszystko dzięki niesamowitym ilustracjom Angeliki Salskiej, które pasują do bajki jak ulał. Każdy z wątków jest opatrzony obrazkiem, który dodatkowo poszerza wyobraźnię dziecka, a samym rodzicom daje pole do snucia opowieści już na własną rękę. Jest barwnie i kolorowo, ale nadal ze smakiem.
Najbardziej w pomysłach Salskiej podoba mi się lekkość z jaką rysuje, trochę tak, jak gdyby robiła to od niechcenia. Królowa mrówek ma więc nonszalancko założoną koronę, a śmiejące się barany są jakby jednym wielkim kłębkiem puszystej wełny. Pięknie stosowana jest tu perspektywa, a co najprzyjemniejsze – także metafora. Tak jak w „Kościach”, gdzie pies Muchomor nosi na piersi gwiazdę szeryfa (jako strażnik pilnujący porządku w zagrodzie i rozstrzygający wszelkie spory) a aromat kości, które zakopał pod ziemią a potem doskonale wyczuwał nawet na powierzchni, przybiera właśnie… kształt kości. Brawo!
Anna Solak