Wilki. Adam Wajrak. Agora 2015
Nie taki zły wilk jak go malują
Mówi się o nim, że jest królem lasu. Czy rzeczywiście jest tak, jak w popularnej, dziecięcej wyliczance, w której „Wilk jest straszny, wilk jest zły, wilk ma bardzo ostre kły”? Być może, ale powiedzmy sobie prawdę – najwięcej wspólnego z rzeczywistością ma tylko jej ostatni fragment. Nic dziwnego, wszak to największy drapieżnik w Europie. I owszem, jest groźny, ale tylko w określonych przypadkach. Na ogół ceni sobie bowiem święty spokój i unika ludzi, a wręcz się ich boi. A ma ku temu naprawdę wiele powodów…
Historia ludzkich polowań na wilki sięga czasów tak odległych, że nie warto nawet dokładnie ich precyzować. Jedno jest pewne – wilk jako leśny samotnik od zawsze budził skrajne emocje. Był uosobieniem niebezpieczeństwa, symbolem niepewności i zagrożenia. Właśnie dlatego w bajkach występuje zawsze jako czarny charakter, oszust podszywający się pod babcię i zjadający Czerwonego Kapturka albo siedem naiwnych koźlątek. Ogromna szkoda, bo gdyby nie tak skonstruowane przekazy wpajane nam od kołyski, być może jako dorośli mielibyśmy do tych zwierząt nieco więcej szacunku. Nie tylko jako do żywej istoty, która jak każda inna ma prawo do życia, ale i jako do elementarnej cząstki ekosystemu, bez udziału której zaburza się naturalny rytm lasów, w których wilki występują. Tymczasem człowiek już dawno temu postanowił okazać mu swoją wyższość, często naruszając przy tym odwieczne prawa natury.
Adam Wajrak, „pan od przyrody” porywający swoimi fascynującymi opowieściami i pracą zarówno młodych jak i starszych Polaków, postanowił zburzyć mity, jakie przez lata narosły wokół tych dzikich, ale pięknych stworzeń. Opisując swoje pierwsze spotkanie z nimi, narastającą ciekawość, pierwszą „przyjaźń” z oswojonymi osobnikami Kazanem i Wikim, a potem tropienie latami całych dzikich stad żyjących w Puszczy Białowieskiej (gdzie sam mieszka i pracuje) tylko po to żeby zrobić im piękne zdjęcia, oswaja to, co dotąd nieoswojone.
O tych – jak się okazuje – niesamowitych ssakach pisze zwięźle i ciekawie, cierpliwie tłumacząc wszystkie obiegowe mity i niejasności. Nie ma tu jednak miejsca na nieznośnie moralizatorski ton. Jest raczej przestrzeń dla intrygujących faktów i dowcipnych anegdot. Autor nie ukrywa przy tym osobistych opinii, dzięki czemu z książki wyłania się obraz zapalonego przyrodnika, jeszcze bardziej dodający jej wiarygodności. Podobnie jak piękne zdjęcia i mapy, które tę narrację ilustrują, a bez których nie sposób wyobrazić sobie tej książki.
Był piękny, mroźny dzień. Świeciło słońce, a w jego promieniach skrzył się lód. Wjechałem na nartach w szeroką dolinę Narewki. […] Wyciągnąłem termosik, nalałem herbaty do kubeczka i nagle, gdy tak sobie plotkowaliśmy popijając gorący napój, kątem oka dostrzegłem coś szarego.A dokładnie szary grzbiet, który mignął mi między drzewami. To był wilk. Zawyłem delikatnie. Wycie do wilków nie jest wcale trudne. Szybko się go nauczyłem. Najpierw wyliśmy, gdy trzeba było lokalizować watahy. Czasami Włodek Jędrzejewski rozwoził wszystkich pracujących w wilczym projekcie po Puszczy, rozstawiał w odpowiednich miejscach. Każdy wył raz długo, przeciągle, i dwa razy krótko, po kilku minutach znów to samo, a gdy wilki odpowiedziały, wiadomo było, w którym rejonie Puszczy akurat są. […] Potem zauważyłem, że często gdy się zawyje, wilki nie odpowiadają, ale po cichu przychodzą sprawdzić, kto taki wydziera się na ich terytorium.
Niestety, póki co wilki nadal znikają z polskich lasów w zastraszającym tempie. Nie każdy z nas ma bowiem świadomość, że po przekroczeniu cienkiej granicy, ich populacji nie uda się już odtworzyć i uratować. A potem może być tak jak na jednym z satyrycznych rysunków, na którym Kapturek pyta swoją babcię: „Babciu, dlaczego masz takie wielkie oczy?”. – „Od wypatrywania wilka” – odpowiada staruszka. Tylko czy aby na pewno jest nam z tym do śmiechu?