Lubię od czasu do czasu przeczytać kryminał, kierując się rozmaitymi przesłankami w wyborze spośród wielu dostępnych tytułów. Do sięgnięcia po Towarzyszu mój skłoniło mnie osadzenie fabuły w ZSRR lat trzydziestych dwudziestego wieku. Na równi z zagadką, a może nawet bardziej, będę przyglądać się temu, jak autorka ukazała realia czasów stalinowskich.
Już pierwsze strony konfrontują nas ze zbrodnią, dokonaną w mieszkaniu pewnej kobiety w Leningradzie roku 1930. Nie było to pierwsze lepsze zabójstwo. Sprawca zadbał o artystyczne wrażenie: ułożenie ciała, rekwizyty, tło. Po kilku miesiącach dochodzi do kolejnych morderstw. Tym razem cztery ofiary (w tym czarnoskórego komunistę z USA) odkryto w miejscu publicznym. Cała scena również nosi znamiona artyzmu – przypomina instalację lub obraz. Czy obie te sprawy się łączą? Ważniejsza dla śledczych okaże się ta ostatnia, gdyż na jej jak najszybsze rozwiązanie naciskają czynniki partyjne, w związku z planowanym przeznaczeniem terenu na park rozrywki i kultury dla robotników.
Dowódcą grupy śledczych jest Wasilij Zajcew, niespełna trzydziestoletni, jak większość jego podwładnych. Niemal całe kawalerskie życie wypełnia mu służba (nienormowane godziny oraz sześciodniowy tydzień pracy), więc na sprawy prywatne pozostaje niewiele czasu. Przejawia pozytywny stosunek do ustroju, choć dostrzega problemy społeczno-gospodarcze, jakie trapią ZSRR, np. niedobór mieszkań, skłaniający mieszkańców do donoszenia na sąsiadów, aby przejąć ich pokój. W śledztwie jest uparty jak osioł. Za wszelką cenę dąży do poznania prawdy, co oczywiście nie wszystkim się spodoba. Początkowo żyje w bardzo dobrych stosunkach ze swoją grupą, ale sytuacja ulega zmianie po zatrzymaniu przez OGPU (policja polityczna). Po trzech miesiącach aresztu zostaje wypuszczony, w związku z koniecznością wyjaśnienia kolejnego artystycznego zabójstwa, ale koledzy z pracy traktują go już z nieufnością, co spycha Zajcewa na pozycję samotnego wilka. Z bohaterów drugoplanowych najbardziej wyrazisty jest Kraczkin, śledczy odnoszący sukcesy jeszcze za cara i z dystansem podchodzący do sowieckiej rzeczywistości oraz młody funkcjonariusz Niefiedow, którego dalszych losów jestem ciekawy.
Tempo akcji nie należy do zawrotnych. W istotnych momentach często dochodzi do przeskoków w czasie, np. Zajcew zostaje aresztowany i w następnym rozdziale już go uwalniają, a pobyt w więzieniu. Sam pomysł na rozwiązanie sprawy zabójstw, związany z kulturą wyższą, spodobał mi się, choć zupełnie nie budził skojarzeń z ZSRR, bądź co bądź ojczyzną światowego proletariatu. Tu daje o sobie znać wykształcenie autorki, krytyczki teatralnej i baletowej. Co do realiów epoki, to Jakowlewa wykreowała obraz szarzyzny, brudu, tłoku i niedoborów. Oglądamy zaniedbane budynki Leningradu, odwiedzamy mieszkania dzielone pomiędzy kilka rodzin ze wspólną łazienką i kuchnią, doznajemy ścisku w tramwajach i dowiadujemy się, że funkcjonariusze jadąc w delegację za miasto, uzupełniają domowe spiżarnie. Wreszcie należy wspomnieć o atmosferze strachu. Doświadczają go również milicjanci (okresowe czyszczenie kadr), choć nie osiągnął on jeszcze poziomu znanego z późniejszych czasów wielkiej czystki. W powieści często padają określenia ściśle związane z radziecką rzeczywistością, które dawno wyszły z obiegu. Na szczęście do dyspozycji czytelnika pozostawiono słowniczek, choć brakuje do niego odnośników w tekście. Przed lekturą zastanawiałem się, jaki będzie poziom brutalności. W końcu to czasy stalinowskie i można by się spodziewać np. tortur podczas przesłuchania. Julia Jakowlewa oszczędziła jednak nam takich scen.
Towarzyszu mój nie przyspieszył mi bicia serca, do takiego, jakie odczuwamy podczas biegu. Wrażenia z lektury porównałbym do nieśpiesznej przechadzki. Takie też lubię i chętnie poznam dalsze losy Wasi Zajcewa, tym bardziej że mamy do czynienia z pierwszym tomem, już zakończonej, trylogii.