Książka, która jest właśnie o pisaniu książek i pisarzach, to mój osobisty wabik. Śledzenie procesu twórczego i wydawniczego oczami fikcyjnego bohatera wprowadza nas zza kulisy tego, jak powstają książki, które znajdziemy już na półkach w księgarniach. Taką historią są właśnie Tak się rodzą bohaterki Claire Vigarello.
Sylvie to zbliżająca się do czterdziestki, zakompleksiona na punkcie swojej wagi i pozbawiona pewności siebie sekretarka w firmie Piękna Noc, która sprzedaje materace. W swojej pracy jest kompletnie niewidzialna dla pracowników, a plotki o nadciągających zwolnieniach stają się coraz bardziej poważne. Sylvie, która ma na utrzymaniu dwóch synów i męża po przejściach, odkrywa w sobie nieoczekiwanie żyłkę twórczą i tak powstaje Charlotte–bohaterka–mścicielka, która swoim urokiem i seksapilem mści się na mężczyznach za wcześniejsze żarty i obelgi.
Sylvie pisała wyłącznie dla samej siebie do czasu, aż jej laptop został skradziony, a plik wpadł w ręce wydawcy, który jest zachwycony Charlotte i chce ją ukazać światu. Sylvie jest natomiast przerażona, wpada w ciąg kłamstw, ale ciężko jej uwolnić się od swojej bohaterki i pisania.
Myślałam szczerze, że Tak się rodzą bohaterki trafi do topek powieści obyczajowych z lekką komedią w tle. Niestety, historia rozkręcała się bardzo powoli, później utrzymywała przyzwoite tempo, ale po trzystu stronach napięcie niestety siadło i do samego końca trzymała mnie tylko tajemnica, kto wysłał książkę Sylvie do wydawnictwa. Rozwiązanie zagadki nie było jednak satysfakcjonujące.
Sylvie to bohaterka, którą jedni będą nie lubić, a drudzy się zachwycać. Zakompleksiona, zahukana kobieta, która nic tylko kłamie, jąka się i zapycha strach słodyczami to obraz, który towarzyszy nam przez większość książki i po pewnym czasie narzekanie Sylvie na swoją tuszę albo jej stany paniki przestają trafiać do czytelnika, a nudzić. Jej przemiana pod koniec historii też nie jest wielce wybitna.
Polubiłam natomiast jej sąsiadkę, Mireille, oraz Armanda, wydawcę. Dość ekscentryczna para starszych ludzi dodawała całości humoru, ale i refleksji.
Dla mnie Tak się rodzą bohaterki to jednocześnie rozczarowanie, ale i książka, którą da się przeczytać. Gdyby nie wolne tempo akcji i charakter głównej bohaterki, myślę, że polubiłabym Sylvie o wiele bardziej.