Na książki Anny Kańtoch nie trzeba mnie namawiać, to jedna z tych pisarek, na której historie oczekuję z wielką niecierpliwością. I zawsze, ale to zawsze — warto.
W wyniku wypadku sławny pisarz Leon Cichy traci wzrok. Ma też problemy z pamięcią. Ale prawdziwe schody zaczynają się dopiero wtedy, gdy mężczyzna zaczyna wątpić, czy podająca się za jego żonę kobieta naprawdę nią jest.
Fabuła od razu rozbudza naszą ciekawość, podzielona nie na rozdziały, lecz nagrania, krótkie i rzeczowe, które nadają tempa i tak dynamicznej już akcji. Razem z Leonem pragniemy rozwiązać wszystkie tajemnice. Kim jest kobieta, która twierdzi, że jest jego żoną i jakie są motywy jej postępowania? A co istotniejsze, co stało się z prawdziwą Julią?
Autorka niezwykle realistycznie oddała trudności, na jakie napotyka niewidoma osoba, próbująca przeprowadzić śledztwo na własną rękę. Problem w tym, że nikt nie wie, jak wyglądała Julia, więc na wszystkie wątpliwości ze strony mężczyzny znajomi i bliscy reagują niedowierzaniem. Komu zaufać, gdy nikt nie daje wiary twym słowom, a może to jednak pierwsze objawy szaleństwa... Wspomnienia mieszają się z treścią tworzonych przez niego książek. Co jest prawdą, a co fikcją?
Pisarka zrzuca na człowieka bomby w postaci niespodziewanych plot twistów, które wywołują szok i niedowierzanie, i wciąż niczego nie wyjaśniają. Przeciwnie, powodują jeszcze większy galimatias. Atmosfera jest gęsta od kłamstw, sekretów i niedomówień, a napięcie narasta z każdą kolejną stroną, aż po wstrząsające zakończenie.