Od kiedy Florentynka jest z nami, dni bywają spokojniejsze i weselsze. Nie spodziewałam się, że niepozorna gra może sprawiać dziecku tyle radości.
Zdecydowanym jej plusem jest to, że można w nią się bawić zarówno w grupie z kimś dorosłym, ale także samemu. Wariantów jest kilka w zależności od tego, na czym nam najbardziej zależy. Można dobierać karty do siebie na zasadzie dopasowania, można kolorem ramki i w ten sposób ćwiczyć nazywanie kolorów. Ciekawą opcją jest również dobieranie kart w kategorie – świetną nauką jest sposób, kiedy to samo dziecko wymyśla kategorie, do których należeć będzie dany obrazek. Jednak grę Florentynkę ogranicza tylko wyobraźnia rodzica i dziecka. Obecnie wymyślam szukanie obrazków na określoną literę – jesteśmy na etapie literowania, a krówka Florentynka jest do tego świetną pomocą. W domu mamy też jeszcze jednego fana krowy, małego roczniaka. Z nim natomiast bawimy się w zagadki. Ja wymyślam, a on wskazuje kartę, o którą mi chodzi.