22 stycznia premierę będzie miała debiutancka powieść Macieja Torebko Ręce Boga. Książka ukaże się nakładem wydawnictwa Initium. Czy na rynek kryminału wkracza kolejny mocny gracz?
W Białymstoku dochodzi do bardzo brutalnego morderstwa komornika. Podkomisarz Ariel Janicki staje przed czymś, z czym do tej pory jeszcze się nie mierzył. Ofiara była torturowana, a na jej powiekach wypalono znak Ręce Boga. Czy w mieście grasuje szaleniec? Kto i dlaczego mógł dopuścić się tak okrutnej zbrodni?
Bardzo lubię czytać debiuty, a szczególnie te kryminalne, i kiedy w zapowiedziach wydawniczych pojawia się taki tytuł, zawsze staram się, żeby trafił w moje ręce. Liczę na coś nowatorskiego, na powiew świeżości, który wniesie miłą odmianę w skostniały już rynek, opanowany tak naprawdę przez kilkanaście tych samych nazwisk. Czy w tym przypadku to się udało? Niestety, nie bardzo... Maciej Torebko jako główną oś swojej fabuły wybrał jeden z najbardziej oklepanych motywów – mordercę działającego z boskiego namaszczenia. Do tego dorzucił najbardziej zużyty i zniechęcający wątek wiecznie skacowanego śledczego, który nie radzi sobie sam ze sobą, a co za tym idzie, jak może dać sobie radę ze skomplikowanym śledztwem? Te dwie kwestie sprawiają, że ta książka staje się podobna do tak wielu innych. A szkoda. Torebko ma interesujący styl, ciekawie komentuje rzeczywistość, pisze dobre dialogi i wyczuwalny jest u niego pewien indywidualizm autorski. Bardzo ubolewam nad kreacją Janickiego, który jest kolejnym niepotrzebnym w literaturze osobnikiem odstręczającym swoim upadkiem. Połowa jego myśli krąży wokół szklanki, a druga połowa wokół kobiet. Zasadniczo każdą kobietę, którą spotyka rozpatruje jako potencjalny łóżkowy podryw. Do tego jest, a jakżeby inaczej, doskonałym śledczym. Przykro mi, ale ja tego nie kupuję. Nie przekonuje mnie ta postać, jej przeszłość i konstrukcja psychologiczna. Nie wierzę w takie przemiany i Janickiemu mówię stanowcze nie. Po prostu męczy mnie taki, nie wiem już który z kolei, wirtuoz policyjnej pracy pokonany przez alkohol, ale o szlachetnej duszy. Tego typu postaci są dla mnie nie do strawienia.
Z kolei czarny charakter tej książki jest dużo lepiej napisany. Można przyjąć jego pobudki i działania. Tutaj nie ma do czego się przyczepić poza tym, że sam wątek również był już wielokrotnie eksploatowany. Plusami tej powieści są: barwny, naznaczony humorem język, umiejętność budowania napięcia i sprytne twisty fabularne. W moim odczuciu plusy i minusy nie równoważą się jednak. Powieść na pewno może się podobać, ale ja przeczytałąm już zbyt wiele podobnych książek, by się nią zachwycać. Jest bardzo szablonowa, a po hucznych zapowiedziach oczekiwałam czegoś innego. Czegoś co mnie zaskoczy. Tu zaskoczeń nie ma. Kolejny seryjniak rodem z przeciętnego miasta. Kolejny policjant, któremu kac przyćmiewa zdrowy rozsądek. Kolejna historia niewyróżniająca się na tle innych. Rozdmuchana bańka reklamowa. Usilnie pompowany balon, z którego szybko uchodzi powietrze.
Jeżeli lubicie brutalne thrillery z wartką akcją, to „Ręce Boga” sprawdzą się w charakterze wieczornej lektury. Jednakże będzie to lektura bez większej refleksji. Taka, która szybko umknie z głowy.