Pięć okien z widokiem na Szanghaj. Tash Aw. Muza 2014
W gąszczu przerośniętych wieżowców i ambicji na sterydach, w tłumie marzycieli z rozgrzanymi smartfonami w dłoniach, w blasku landrynkowych neonów i cieniu gasnącej tradycji zawieszeni są bohaterowie książki Tash Awa. „Pięć okien na Szanghaj”, a w każdym inna postać. Samotna, choć otoczona kilkunastoma milionami podobnych sobie.
Weźmy taką Phoebe. Żeby wtopić się w szanghajskie ulice, musi popracować nad akcentem (w tym mieście tylko starcy mówią po mandaryńsku), kupić torebkę Louis Vuitton (na razie wystarczy podróbka), nawiązać znajomości (czyli założyć konto na internetowym chacie) i znaleźć bogatego mężczyznę (patrz: „nawiązać znajomości”).
Gary nie ma takich zmartwień. Jest gwiazdą pop, ma natapirowane włosy i kosmiczny image. 16 dni i 14 koncertów. „Anioł muzyki” – tak o nim mówią. Stać go na wszystkie grzechy, ale jeśli się na nie skusi, przeczyta o swych wyczynach na pierwszych stronach tabloidów. Dlatego Gary pije do lustra i mało śpi. Zaczyna tracić grunt pod nogami.
Podobnie Justin. Strażnik rodzinnego biznesu, drapieżnik w świecie bezwzględnych deweloperów. Nie wiadomo co sprawia, że zaczyna tonąć w paraliżującej pustce. Może stare chińskie domy, które niedawno ujrzał? Stały na terenie dobrze rokującym pod przyszłe inwestycje.
Wielkie projekty zajmują również Yinghui, kobietę sukcesu, właścicielkę firm przynoszących potężne zyski. Sprzedaje luksusową bieliznę, otwiera drogie salony Spa, jest niezależna, zaradna, twarda i obrotna. Kiedyś brzydziła się systemem – czytała kontestacyjną poezję i prowadziła hipisowską kawiarnię – dziś nie da się dostrzec cienia jej dawnych złudzeń.
A Walter? Szykowny cynik, bogacz i specjalista od porad dla przyszłych miliarderów. Tajemniczy rekin biznesu, który powie wam, jak sięgnąć po jedyny klucz do szczęścia – pieniądze.
Ich historie będą się ze sobą przeplatać. Skrzyżowane zyskają, bo uwypuklą pustkę, zestawione zaintrygują, bo ukażą odmienne pragnienia przepełnione tym samym żalem. Niezależnie od tego, czy ktoś pnie się w górę, czy właśnie się z niej stacza, dławi go brak bliskości z drugim człowiekiem. Wszyscy muszą dostosować się do miasta, w którym żyją. Pytanie tylko, co dzieje się z ludźmi, którzy potrafią kalkulować, ale nie potrafią kochać? Albo z tymi, którzy miłości pragną, ale żyją na emocjonalnej pustyni. Czy warto szarpać się z życiem, by zaspokoić rozbuchane ambicje? Trzeba przyznać, że to bardzo gorzka powieść. Tash Aw wypełnił ją dużą dawką subtelnych uczuć krążących nad azjatycką metropolią. Poruszył uniwersalne problemy, ale skupił się na ich lokalnym obliczu. Jak widać, we współczesnych Chinach wszystko dzieje się szybciej. Nawet Nowy Jork wydaje się ospały, gdy porównać go z ulem, w którym uwija się Szanghaj.
Kalina Lubicz-Stabińska
*Tash Aw (ur. 1971r.), podobnie jak część bohaterów powieści, ma malezyjskie korzenie. Mimo, że urodził się na Tajwanie, to jako mały chłopiec wrócił z rodzicami do Kuala Lumpur. Do Wielkiej Brytanii wyemigrował w wieku 18 lat i, choć osiedlił się tam na dobre, nadal wraca w rodzinne strony. „Pięć okien z widokiem na Szanghaj” to jego trzecia książka – już druga, po „Faktorii jedwabiu”, z nominacją do Nagrody Bookera.