Główny bohater „Obcego” bynajmniej nie jest krwiożerczym ksenomorfem, któremu w żyłach miast krwi krąży zielonkawy kwas. Nie jest to starożytny prequel opowieści o zmaganiach Sigourney Weaver z kosmitami, lecz opowieść o zmaganiach pojedynczego człowieka z samym sobą i z resztą społeczeństwa. Główny bohater wydaje się być naprawdę obcy. Jest prawie całkowicie wyprany z uczuć, jak gdyby zdołał osiągnąć najwyższy stan zen. Jest zdystansowany wobec świata i tak po prawdzie wszystko mu jedno, co się zdarzy. Jak się jednak okazuje jest on nieobliczalny w swoim tumiwisizmie i nie potrafi wytłumaczyć swoich zachowań, przez co staje się skrajnie niebezpieczny dla siebie i innych.
Na krótką historię Francuza nazwiskiem Meursault składają się pełne racjonalizmu opisy poszczególnych zdarzeń obejmujących między innymi śmierć najbliższej osoby, nawiązanie romansu z piękną i młodą kobietą oraz fatalne w skutkach chwilowe zamroczenie. Wiele stron zostało zapisanych na temat tego, jak Meursault uosabia niezgodę na ludzką hipokryzję; zagadnienia te są również omawiane podczas lekcji języka polskiego w szkołach. Camus w mistrzowski sposób przedstawia świat swojego „Obcego”, wykorzystuje brak uczuć bohatera jako mechanizm narracji i obraca obojętność i chłód bohatera na korzyść swej książki. W głowie się nie mieści, jak można być chwalonym na całym świecie za napisanie tak beznamiętnej książki. To dzieło szaleńca lub geniusza (być może obu w jednym ciele?).
Może i Meursault nie był zwyrodnialcem ani żądną krwi bestią, jak chciano mu to wmówić na sali sądowej. W jego przypadku trudno w ogóle mówić o jakichkolwiek emocjach – czytelnika wręcz razić mogą chwile, gdy jest on na wskroś racjonalny, do tego stopnia, że staje się nienaturalny. Odczuwa się to głównie na początku książki, gdy jeszcze nie do końca przyzwyczaiło się do charakterystycznego sposobu beznamiętnej narracji „Obcego”.
Czyż kara śmierci nie była jednak w ówczesnym świecie ideałem sprawiedliwości po zabiciu człowieka? Dlaczego więc brak uczuć i niezdolność do kłamstwa i bycia dwulicowym miałaby nobilitować głównego bohatera na tyle, aby wymknął się ludzkiej sprawiedliwości – zwłaszcza, że nie uznawał boskiego autorytetu? Czy odmawiając udziału w codziennej grze toczonej między ludźmi automatycznie stawiał siebie ponad prawem moralnym? Camus ponownie dotyka tutaj tematu bycia ponad i obok innych ludzi, podjętego już chociażby w „Upadku”, pokazuje go jednak z innej perspektywy. Tym razem bohater staje się biernym buntownikiem wobec absurdu tego świata. Jak mu to wyszło, czytelnik musi ocenić sam i zadecydować, czy Meursault zasługuje na miano buntownika czy raczej socjopaty. Aż strach pomyśleć, ilu takich Obcych otacza nas podczas przechadzki ulicami naszych rodzinnych miast...
Michał Surmacz