Narody Wietnamu. Stanisław Kozłowski. Novae Res 2014
„Narody Wietnamu” to książka napisana przez Stanisława Kozłowskiego, człowieka, który jeszcze w latach 50., czyli czasach rozkwitu przyjaźni polsko-wietnamskiej, zainteresował się tym skrawkiem Azji Południowo-Wschodniej. Z pomocą wietnamskich przyjaciół i wsparciem ambasady Socjalistycznej Republiki Wietnamu stworzył leksykon wiedzy o grupach etnicznych zamieszkujących ten niezwykły kraj.
Wietnam jest bardzo różnorodny kulturowo. Nie tylko północ i południe są zupełnie odmienne – właściwie każdy region ma swoją specyfikę i zestaw charakterystycznych cech. Oprócz klimatu, który decyduje o rodzaju upraw i krajobrazach, wpływ na lokalny koloryt mają właśnie ludzie. Mimo, że dynamicznie rozwijający się Wietnam bywa nazywany Mniejszym Smokiem Azji, to nadal są w nim miejsca, w których czas płynie powoli, a dawne rytuały nie poszły w zapomnienie. Wśród 84 mln mieszkańców żyje ponad 50 grup etnicznych, które nadal kultywują tradycje i zwyczaje przodków. Właśnie one zaintrygowały Stanisława Kozłowskiego.
„Narody Wietnamu” to typowe kompendium. Znajdziemy w nim skrótowe opisy każdej z mniejszości uporządkowane według jednego klucza: „liczba ludności”, „inne nazwy”, „język”, „lokalizacja”, „historia”, „wierzenia”, „stroje”, „gospodarka”, „zwyczaje i obyczaje” oraz „kultura i sztuka”. Jest to wiedza skondensowana – autor nie zagłębia się w szczegóły, rezygnując z nich na rzecz esencjonalnych opisów. Poznajemy kulturowe bogactwo Wietnamu, ale z pewnego dystansu.
Tylko jednego nie mogę pojąć – dlaczego ta książka wygląda tak źle? Niemal wszystkie zawarte w niej zdjęcia są fatalnej jakości. Niektóre są nieostre i zamazane, inne „spikslowane”, ciemne lub przekontrastowane. Druk na szorstkim papierze tylko pogorsza sprawę i odbiera książce resztki uroku. Równie mocno rozczarowuje całe opracowanie graficzne. Poraża niechlujna prezentacja fotografii w tekście, śmieszy pomysł umieszczania mapek opisywanych regionów obok działu „zwyczaje i obyczaje” zamiast „lokalizacja”.
Niedosyt odczuwam wielki, zwłaszcza, że przemierzałam Wietnam z plecakiem i wiem, jak wdzięcznie się go fotografuje. Od książki, która w dużej mierze składa się ze zdjęć wymagam znacznie więcej.
Kalina Lubicz-Stabińska