Nie tylko momenty
Który z polskich aktorów był największym playboyem czasów PRL-u? Bez wątpienia Tadeusz Pluciński. Magdalena Adaszewska na szczęście sięga poza jego aktorskie emploi.
„Na wieki wieków amant” to nie tylko relacja z sercowych podbojów jednego z najpopularniejszych polskich aktorów i przegląd jego miłosnych ról. To przede wszystkim historia życia. Barwnego, heroicznego, czasem niebezpiecznego, pełnego blasku i splendoru. A że Pluciński do brzydkich nie należał, to także pełnego kobiet.
Tytuł książki można odczytywać dwojako. Raz, jako faktyczny stan rzeczy, bo przecież dawny gwiazdor bardzo często grał przystojniaków i uwodzicieli. Dwa, jako przypiętą mu przez popkulturę łatkę, bo Adaszewska odkrywa przed czytelnikiem jego znacznie szerszy portret. Pluciński – sportowiec, Pluciński – amator psów, Pluciński – bojownik, Pluciński – przyjaciel, Pluciński – koneser dobrych aut.
Dla życiorysu takiego, jakim może pochwalić się gwiazdor Polski Ludowej, przyjęta forma wywiadu rzeka sprawdza się doskonale. W końcu aktor, nie wypominając mu wieku, to rocznik połowy lat dwudziestych dwudziestego wieku. Za sobą ma więc kawał życia. Na żywo obserwował przełomowe momenty dla Polski oraz liczne przemiany, jakie następowały w kraju. Takich historii najlepiej słuchać z pierwszej ręki. Oczywiście o wszystkim opowiedzieć nie mógł, ale tło historyczne nakreślił bardzo sprawnie. Dziennikarka skłoniła go też do wspomnień dotyczących wczesnego dzieciństwa, etapu dojrzewania, podwórkowych wybryków, uczestnictwa w akcjach sabotażowych oraz relacji z rodzicami. Książka zaczyna się niewinnie, ale, jak to zwykle bywa, im dalej w las tym więcej drzew.
Wywiad przeprowadzony przez Adaszewską wpisuje się w popularny ostatnio kierunek odkrywania przed współczesnym odbiorcą zakamarków towarzyskiego życia PRL-u. Kto w tym temacie miałby mieć więcej do powiedzenia niż największy ówczesny playboy? Pluciński nie szczędzi czytelnikowi pikantnych faktów i anegdot. Przywołuje legendarne nazwiska i barwnie opisuje swoje zażyłości z nimi. Tekst skrzy się od obyczajowych skandali, bankietów, spotkań na szczycie i z gracją wprowadza w życie bohemy minionej epoki. Naturalnie flirty i romanse również musiały się pojawić, bo tak to już jest z biografiami wiecznych amantów. Aktor bardzo szczerze przyznaje się do swoich przelotnych znajomości i miłosnych przygód. Przytacza także zabawne historie z zazdrosnymi mężami w rolach głównych. Do statusu ulubieńca kobiet ma jednak dystans. Nie chełpi się zawrotną ilością otrzymywanych listów ani wianuszkami fanek, jakie niegdyś go otaczały. Choć mówi o nich z wyraźnym uśmiechem na ustach.
Jaką wobec tego pozycję otrzymaliśmy? Taką, którą czyta się z przyjemnością. Czytelnik pamiętający takie filmy jak „Brunet wieczorową porą”, „Poszukiwany, poszukiwana”, czy sławetną kwestię „zdejm kapelusz” z „Hydrozagadaki” z nostalgią wspomni tamte czasy. Młodszy odbiorca po lekturze książki dojdzie do wniosku, że między byciem amantem wtedy i dziś nie ma aż tak wielkiej różnicy. Ktoś, kto poszukuje elektryzujących historii zza kulis sławy, również się nie zawiedzie. Cytując słynny dialog Mariana Kociniaka z Andrzejem Zaorskim: - Momenty były? – No masz!
Michał Baniowski