Mądrości Shire. Noble Smith. Sine Qua Non 2012
11-12-2012
/
/ Kategoria
Recenzje
O naśladowaniu Chrystusa Tomasza à Kempis opisywało prawdziwie chrześcijańską postawę, Żywot własny Benjamina Franklina dawał pokoleniom protestanckich przedsiębiorców wzór do naśladowania, a wydane ostatnio przez Sine Qua Non Mądrości Shire Noble Smitha pokazują jak stać się niziołkiem idealnym. Wystarczy przejąć kilka hobbickich nawyków i możemy stać się lepszymi ludźmi.
W przekonaniu autora, wymyślone przez J. R. R. Tolkiena Shire jest – paradoksalnie – bardzo realnym miejscem. Pamiętając, że kraina opisana na kartach książek Mistrza to tylko dzieło jego wyobraźni, można wciąż korzystać z lekcji, jakich udzielają nam jej mieszkańcy. To, czego się nauczymy, jest najzupełniej prawdziwe i może odmienić nasze życie, a im więcej osób wyznawać będzie wartości obowiązujące w Shire, tym mniejsze niebezpieczeństwo, że ta pozytywna filozofia życiowa przepadnie w
mrokach niepamięci.
Wbrew tytułowi Mądrości Shire to nie tylko zbiór hobbickich porzekadeł, to sentymentalna gawęda o stylu życia niziołków i możliwości przełożenia ich zasad na grunt naszej, tak dalekiej od Śródziemia, rzeczywistości. Wątki tolkienowskie przeplatają się z opowieściami z życia autora, wiele jest też odniesień do współczesnego świata, co jest zrozumiałe w tego typu poradniku, który ma na celu ukazanie ponadczasowości życiowych zasad mieszkańców Shire i możliwości wykorzystania ich w naszym świecie.
W dwudziestu rozdziałach książki – każdy z nich podsumowany jest krótszą lub dłuższą sentencją – znajdują się godne naśladowania przykłady tego, w jaki sposób zachowują się niziołki. Czytelnik dowiaduje się, że pomimo tego, iż prawdziwy dom mamy w swym sercu (zgodnie z maksymą – „dom twój, gdzie serce twoje”), to przytulna norka, do której możemy wrócić po dniu ciężkiej pracy, z pewnością nie zawadzi. Ważne jest także zdrowe jedzenie, bo dzisiejsze fast foody są jak „orkowe
żarcie”. Istotnym elementem życia hobbitów jest również piwo, na bazie którego można przygotować zupę piwną z grzybami – przepis można znaleźć pod koniec rozdziału drugiego.
Następnie dowiadujemy się, jak radzić sobie z toksycznymi Gollumami, którzy próbują namieszać w naszym życiu, poznajemy niejednoznaczność natury ludzkiej poprzez przegląd postaci ludzi, z którymi spotkali się hobbici, poznajemy też ważność snu, muzyki i spacerów w życiu hobbita. Autor doradza, byśmy prawdziwej miłości i przyjaźni strzegli bardziej nawet niż Smaug swojego skarbu i przekonuje, iż w głębi każdego z nas drzemie siła, by stawiać czoła przeciwnościom losu na podobieństwo Froda zmagającego się z brzemieniem Pierścienia.
Zaskakuje łagodne ale i tak nieco niezręcznie sformułowane wezwanie do przeciwstawienia się „systemowi”, które można odebrać w sposób dwojaki – jako bezpośrednią pochwałę anarchizmu lub, interpretując słowa autora mniej ekstremalnie, nonkonformizmu. Smith przy użyciu filozofii niziołków piętnuje materializm i konsumpcjonizm oraz beszta tych, którzy stawiają znak równości między pieniędzmi a szczęściem. Entowie natomiast urośli u niego nie tylko do rangi symbolu braku pośpiechu, stali się również ikonami koncepcji zrównoważonego rozwoju wraz z całą ideologią Greenpeace.
Prócz wspomnianego wyżej przepisu na zupę piwną, w książce znaleźć można porady, jak założyć hobbicki ogródek, w którym rosłyby m.in. pomidory, marchewki i bazylia. Na końcu znajduje się również dość zabawny – choć z pewnością nie dla wszystkich zrozumiały – test na hobbita, z którego można dowiedzieć się jak nam daleko do Hobbitonu. Trzeba przyznać, że nie jest to najlepsza część tej książki, niektóre z pytań wydają się wymyślone na siłę. Warto jeszcze nadmienić wstęp do polskiego wydania, w którym Noble Smith wyznaje dlaczego Lech Wałęsa kojarzy mu się z Bilbo Bagginsem.
Poziom książki zmienia się w zależności od rozdziału, przez niektóre trzeba mozolnie przebrnąć, by zostać wynagrodzonym w którejś z kolejnych części poradnika. Pewne miejsca ociekały wręcz ideologicznym sosem. Porady dotyczące trybu życia i ekologii nie są same w sobie niczym złym, ale momentami ich promowanie stawało się wręcz nachalne. Czasem maniera pisarska autora zaczyna denerwować, a pseudo- psychoanalityczne dumanie, co skłoniło Tolkiena do napisania danej rzeczy w ten a nie inny sposób, może niektórym osobom nie przypaść do gustu.
Mądrości Shire to bynajmniej nie tolkienowski hardcore, raczej lekka literatura, która nigdy nie rościła sobie pretensji do bycia czymś więcej niż tylko okazją do kilku godzin relaksu. Znawców Tolkiena z pewnością irytować będą tłumaczenia, kim był Sauron lub Gollum. Z drugiej strony, z tego powodu książka nadaje się dla osób, które nie miały styczności z Tolkienem (czy w epoce filmowego Władcy Pierścieni to jeszcze w ogóle możliwe?) lub dopiero wkraczają w pełen przygód świat książkowego
Śródziemia.
Niektórym Mądrości Shire na pewno się spodobają, ale należy się dobrze zastanowić, czy nazywanie Gandalfa – nawet w żartach – „życzliwym, dobrodusznym dziadkiem” jest wybaczalne.
Michał Surmacz
Michał Surmacz