Nie zapominajmy o Tyrmandzie
Leopold Tyrmand zasłynął z wielu rzeczy. Z niebywałej wiedzy na temat jazzu, z zamiłowania do pięknych kobiet, z brylowania wśród artystycznej bohemy lat pięćdziesiątych dwudziestego wieku i przede wszystkim ze swoich wielkich powieści. O opowiadaniach mówiło się mniej. Niekoniecznie słusznie.
W tomie czternastu tekstów, który ukazał się nakładem wydawnictwa MG, znajdziemy te napisane między drugą połową lat czterdziestych a początkiem lat sześćdziesiątych. Układając je chronologicznie można więc prześledzić jak na przestrzeni lat zmieniały się nastroje Tyrmanda, inspiracje oraz jego sytuacja życiowa. Dla tych, którzy już trochę znają twórczość autora „Złego”, nie będzie zaskoczeniem, że w zebranych opowiadaniach przeplatają się głównie tematy związane z przymusowymi robotami w Norwegii, PRL-em oraz sportem. Ten podział jest oczywiście umowny. Klucz, według którego teksty zostały ułożone, ma raczej podtekst czysto emocjonalny.
Powrót do opowiadań Tyrmanda ma za to podtekst sentymentalny. Do jego pisania zawsze wraca się z przyjemnością, szczególnie kiedy jest tak ładnie oprawione. To dobrze, że rynek literacki od czasu do czasu sobie o nim przypomina. Zwłaszcza, że dla wielu ukazanie się książki „Gorzki smak czekolady Lucullus i inne opowiadania” może być okazją do sprawdzenia jak słynny pisarz radził sobie w krótszych formach – „krótkich” w przypadku kilku opowiadań z tomu byłoby słowem nieodpowiednim. Właściwie jedynie tytułowy „Gorzki smak” wymieniany jest jednym tchem obok największych dokonań autora, pozostałe teksty nigdy nie były tak bardzo eksponowane. Warto więc przekonać się, że są tak samo dobre.
We wszystkich opowiadaniach, choć różniących się od siebie, czuć rękę tego samego człowieka, który napisał m.in. „Życie towarzyskie i uczuciowe” oraz „Siedem dalekich rejsów”. Pojawiają się wyraziste osobowości („Opowieść o tragicznym tenisiście”), charakterystyczne miejsca („Amulet, czyli zła wiara”), narracja z nutą nostalgii („Hanka”), rozważania o naturze egzystencjalnej („Zwyciężać znaczy myśleć”) oraz zaciekawienie drugim człowiekiem i stojącą za nim historią („Jonathan Miller”).
Gdyby więc komuś zrobiło się nagle mało twórczości Tyrmanda w jego życiu, to zbiór opowiadań pt. „Gorzki smak czekolady Lucullus i inne opowiadania” jest i czeka. W dodatku warto po niego sięgnąć.
Michał Baniowski