Jeśli w tym roku jakakolwiek powieść obyczajowa zmusiła mnie do refleksji i wciągnęła w wir myśli nad fabułą, to bez wątpienia był to właśnie Chłopiec na szczycie góry. Książka utrzymana jest w stylu Chłopca w pasiastej piżamie, język jest prosty, ale bardzo ładny, wydarzenia biegnące jednym torem wokół głównego bohatera. Książka dedykowana jest dla młodszych czytelników, ale moim zdaniem powinien ją przeczytać każdy wychowawca, który ma do czynienia z młodym człowiekiem.
Francja. Młody Pierrot – pół Niemiec, pół Francuz, zostaje sierotą. W Paryżu musi zostawić swojego ukochanego pieska, a także przyjaciela Żyda Anszela, opuścić dom i trafić do sierocińca. Jednak szybko szczęście się do niego uśmiecha i trafia do ciotki Beatrix do Niemiec. Jest tylko jedno ale, ciotka jest pracownicą jednego z najważniejszych ówczesnych polityków Europy – Adolfa Hitlera. Chłopiec znajduje nowy dom, jednak musi się nauczyć, że dawne życie jest przeszłością. Nowe życie, a wraz z nim nowe imię – Peter mają pokazać, że pewna epoka się dla niego skończyła. Chłopiec bardzo szybko wpada w sidła Pana i zaczyna być jego ulubieńcem. Poddawany procesowi ciągłej ideologizacji, zaczyna myśleć tak, jak jego Pan i robić wszystko, co ten mu zasugeruje. Posunie się nawet do wielkich zbrodni. Jednak czy znajdzie przebaczenie? Czy dojdzie do miejsca, gdzie wyznaczona została granica moralności? Czy można bowiem rozliczyć dziecko z odpowiedzialności dorosłych?
Autor świetnie pokazał jak działa mechanizm manipulacji. Otóż mamy chłopca, sierotę, przygarniętego przez ciotkę, który swoją obecnością ma się nie wychylać w domu na szczycie góry. Nagle zostaje zauważony przez Pana, doceniony przez niego, wkrada się w jego łaski, zostaje potraktowany jako równy jemu, zyskuje mundur, który świadczy o przynależności do danej organizacji. I co? I to wystarczy, żeby umysł i serce dziecka były bez reszty oddane. Chłopiec na szczycie góry pokazuje jak łatwo manipulować i wpoić każdą zasadę dziecku, które oczekuje jedynie uwagi i poważnego traktowania. Peter był tak oddany Panu, że był w stanie posunąć się do największych okropieństw. Początkowo bardzo żałowałam głównego bohatera, ale później faktycznie nie potrafiłam znaleźć w nim nic dobrego, nic co obroniłoby jego zachowanie. Pamiętałam, że to jedynie dziecko, ale człowieczeństwo wygrywa w takich przypadkach. Ideologia nie może być przed byciem przede wszystkim człowiekiem.
John Boyne napisał historię, jakiej jeszcze nie było. Wykorzystał miejsca, a także postacie historyczne, by pokazać jak działa mechanizm przywiązania do siebie młodego człowieka. Bardzo podoba mi się pomysł na fabułę, zwłaszcza jej zakończenie. Co prawda domyślałam się, że autor może wykorzystać taki zabieg, jednak był on bardzo kreatywny. Książka napisana jest w sposób prosty tak, by docierała do młodego czytelnika. Jednak prosty język i jasna fabuła w niczym nie odbiera kunsztu autorowi. Moim zdaniem porusza też bardzo trudne tematy, o których należy pamiętać w dzisiejszych czasach, ale w literaturze młodzieżowej i dziecięcej są pomijane. Tematy godności człowieka, człowieczeństwa, przywiązania, roli ideologii, manipulacji i zachowania według swoich zasad. To wszystko o czym mówi książka. A dzięki temu, że zawiera trochę prawdy historycznej związanej z miejscem czy postaciami dodaje jej niezwykłych walorów. Mi się podobała i polecam.