Dla niewtajemniczonych warto przypomnieć, że to kolejna część jakże ostatnio głośnego przekładu Anne z Zielonych Szczytów. O ile przy pierwszej części czytelnicy skupili się na różnicach w przekładzie oraz doszukiwali się kontrowersji, o tyle przy okazji kolejnego tomu nareszcie (!) skupiliśmy się na starej historii, która zyskuje zupełnie nowe znaczenie.
W drugiej części Anne decyduje się zostać wraz z Marillą w Zielonych Szczytach. Zaczyna pracę nauczycielki w tutejszej szkole i postanawia za wszelką cenę trzymać się swoich postanowień z dzieciństwa. W jej życiu nadal pojawiają się tak dobrze nam znani Diana, Gilbert czy pani Linde, ale nie brakuje również nowych przyjaciół, m.in. Panny Lavendar czy Dory i Davy’ego. I to właśnie wątek bliźniąt, które przygarnęły Anne i Marilla zyskał moją największą sympatię. Niesforny chłopczyk i bardzo przykładna, ułożona dziewczynka dodają historii uroku i humoru. Jedynym minusem, jaki udało mi się zauważyć był fakt, że Montgomery trochę podeszła do tematu stereotypowo. Czy nie zabawniej byłoby, gdyby to dziewczynka była tą bardziej niesforną i płatającą bratu figle? No, cóż. Taką bohaterką była Anne więc szkoda byłoby pewnie powtarzać podobne wątki.
Jaka zatem jest nasza tytułowa bohaterka w drugiej część? Zdecydowanie bardziej rozważna, wyważona, ułożona, ale nadal marzycielska, z duszą na ramieniu. Pomimo wkraczania w dorosłe życie, nadal przydarzają jej się niezwykle zabawne wpadki. Zawsze jednak wychodzi z nich obronną ręką. Nie można zaprzeczyć, że Anne dorasta, ale czy to powód, żeby nagle przestać marzyć i stać się zupełnie obojętną na szalone przygody? Znając bohaterkę, niczego nie można być pewnym. Wiadomym jest tylko to, że zatracając się w Avonlea i jej mieszkańcach nie będziemy się nudzić czy żałować ani jednej minuty spędzonej na lekturze książki.
Przekład Anny Bańkowskiej jest dla mnie chyba najlepszy, jaki do tej pory czytałam, ale muszę przyznać, że zupełnie inaczej czyta się historię Anne po latach. Bańkowska wydobywa z tekstu nie tylko oryginalną pisownię imion bohaterów, ale coś bardzo ważnego – świadomość wkraczania w dorosłość. To nie jest już książka dla dzieci i młodzieży, a staje się uniwersalną historią dla ludzi w każdym wieku. Montgomery w usta swoich bohaterek wkłada śmiałe, jak na swoje czasy, poglądy na temat nauki kobiet czy małżeństwa. I to dzięki takim tłumaczeniom historie stają się ponadczasowe.