Jeśli ktoś myśli, że na naszym rynku trudno o dobrą literaturę dziecięcą, niech koniecznie zaopatrzy się w Zagadkową kopertę listonosza Artura Gérarda Moncomble'a z ilustracjami Pawła Pawlaka.
Książka nie należy do najtańszych, ale jest warta swojej ceny. Przemyślana okładka, ciekawie nawiązująca do tytułu (wypełniona różnymi pieczęciami pocztowymi, okienkiem-znaczkiem, a także rysunkową mapą Wrocławia w tle), zarysowana pogodna postać listonosza Artura oraz niedługa, wciągająca fabuła dla dzieci tych młodszych, ale także i tych troszeczkę starszych, to już duża zachęta. A na tym nie koniec.
Mówi się, żeby nie oceniać książki po okładce. Tutaj dobry pomysł pociąga za sobą takie samo wykonanie.
Fabuła bowiem sprawdza się bez zarzutu. Sympatyczny i pomocny listonosz Artur roznosi listy i paczki adresowane do mieszkańców fikcyjnej wrocławskiej ulicy. Czytelnik poznaje treść i formę każdej przesyłki, a także adresatów - pan Artur, jak to stereotypowy listonosz, z każdym ucina sobie krótką pogawędkę (czasem wręcz nie ma wyboru i wysłuchuje różnych historii lub zostaje poproszony o małą przysługę). Odwiedza też tych mniej miłych mieszkańców ulicy Złotego Dębu, z którymi wiążą się zabawne listy.
Najważniejszym motywem przewodnim jest jednak tajemnica związana z jedną przesyłką - nadawca nie wskazał numeru mieszkania lub domu. Jak więc listonosz Artur ma ją dostarczyć? Żaden z mieszkańców ulicy nie zna wskazanych na kopercie adresatów. Mały czytelnik musi więc rozwiązać razem z listonoszem tę intrygującą zagadkę. Rozwiązanie jest proste, ale także trochę zaskakujące i zabawne.
Ilustracje-kolaże polskiego ilustratora Pawła Pawlaka, znanego także zagranicznym czytelnikom, dodają barw całej opowieści. Nawiązują ściśle do fabuły, otaczając strony oryginalnymi obrazkami, dzięki czemu dziecko może wsiąknąć w książkę na dłużej - ilustracje tworzą samoistną historię.
Zagadkowa koperta... powinna więc spodobać się każdemu dziecku. Młodszemu głównie ze względu na formę. Starsze (5-6 lat) doceni ciekawą, niebanalną historię i na pewno będzie wracało do sympatycznego listonosza jeszcze nie raz. Największa gratka jednak czeka na końcu. Po przeczytaniu książki, można zaadresować także własne listy. Dołączono bowiem dwie strony różnych znaczków-naklejek. Dzieciaki będą zachwycone.
Julia Siegieńczuk