Henryk Jerzy Chmielewski, szerzej znany jako Papcio Chmiel, to postać, której nie trzeba nikomu przedstawiać. Swoje autorskie komiksy o Tytusie, Romku i A’Tomku tworzy nieprzerwanie od roku 1957, z tym, że dzisiaj w nieco zmienionej formie.
Jako czytelniczka starszych wydań „Tytusa, Romka i A’Tomka”, byłam dosyć zaskoczona ich nową odsłoną. Chmielewski, przy pomocy swoich komiksowych bohaterów, postanowił przybliżyć nam nieco historii, a konkretniej – historii Polski oraz zasłużonych jej Polaków.
„Tytus, Romek i A’Tomek w wojnie o niepodległość Ameryki” to już piąta księga historycznych przygód trzech przyjaciół. Wcześniej Chmielewski opowiedział o powstańcach warszawskich, bitwie warszawskiej, bitwie grunwaldzkiej oraz odsieczy wiedeńskiej.
Cała seria to barwnie przedstawiona historia w formie komiksowej. Nie brakuje tu sprawnej kreski w rysunkach, do której zdążył nas już przyzwyczaić autor wcześniej, jak i ciekawej, wciągającej fabuły oraz dialogów.
Wszystko opiera się na pojedynczych, układających się w chronologiczną całość, planszach dotyczących określonych okresów lub wydarzeń związanych z osobami Kościuszki i Pułaskiego. Ich życie i, przede wszystkim, wkład w walkę o niepodległość Ameryki, przeplatane są z fikcyjnymi wątkami bohaterów komiksowych, czyli Tytusa, Romka i A’Tomka. Każda strona przedstawia duży rysunek wraz z rozwinięciem w notatce obok.
Jeśli jednak ktoś obawia się, że treść może być nużąca, od razu uprzedzam – nic bardziej mylnego. Notatki historyczne są krótkie, dużo w nich Papcio-Chmielowego dystansu do samego siebie i swoich bohaterów oraz humoru rodem ze standardowych ksiąg o Tytusie i jego przyjaciołach. Wydarzenia, jakimi autor chce zainteresować czytelnika, są dobrane starannie, oparte głównie na podstawowych faktach, o których powinno się wiedzieć, a także na ciekawostkach stanowiących przyjemny przerywnik. Dużo tu zabawy językiem (mnie najbardziej przypadł do gustu „chory zont”), a także celnie przytoczonych polskich powiedzeń, niektórych już rzadko używanych. Ciekawe są też nawiązania do współczesności , np. określenie tamtych czasów jako bezkomórkowych (czyli takich, kiedy nie było jeszcze telefonów przenośnych i innych środków komunikacji na odległość).
Osoby, które nie miały okazji zapoznać się z dotychczasową twórczością Henryka J. Chmielewskiego, nie mają się czym martwić – fabuła jest całkowicie oderwana od poprzednich części, a główni bohaterowie reprezentują postaci na tyle uniwersalne, że nietrudno wejść w konwencję dzieła.
Jednocześnie zaletą i wadą serii historycznej o Tytusie, Romku i A’Tomku jest wydanie jej w postaci dużych, prostokątnych ksiąg w twardych oprawach, z kredowym papierem w środku, co czyni książkę masywną, trudną do użytkowania, ale jednocześnie miłą dla oka i szczególnie ładnie się prezentującą. Dzięki dużemu formatowi, łatwiej dostrzec drobne szczegóły w rysunkach Chmielewskiego, a porządny papier sprawia, że nabierają one jeszcze bardziej wyrazistych barw.
Księgę czyta się szybko – fabuła nie pozwala na oderwanie się od niej, tym bardziej, że jest zawarta w krótkich obrazkach i notatkach na zaledwie 80 stronach, zapełnionych co druga. Sam wątek historii Ameryki nie wymaga dłuższego rozwinięcia, za to pozostaje niedosyt po rozstaniu z komiksowymi bohaterami – Tytusem, Romkiem i A’Tomkiem. Na szczęście, zdanie „Romek i A’Tomek nie próbowali iść w ślady Kościuszki – zalecania się do starszej córki Kasi, wiedzieli, że nie mogą pozostać w tej epoce, bo będą potrzebni w następnych albumach.” wyraźnie wskazuje, że spotkamy się z nimi ponownie.
Julia Siegieńczuk