Jest wiele słów, które brzmią naturalnie ze słowem „polski” – polski złoty, polska gościnność, polski hydraulik... A co z polskim imperium? Na pierwszy rzut oka określenie to nie za bardzo do Polski pasuje. Imperium kojarzy się z siłą, ekspansją, ze starożytnym Rzymem lub kolonialną potęgą Wielkiej Brytanii. Gdzie nam Polakom do agresywnego imperializmu, gdy znajdujemy w tak niekorzystnej geopolitycznie sytuacji, stłamszeni między potężnymi sąsiadami... Jednak nim mocarstwa ościenne dokonały zbrodni na szlacheckiej Rzeczypospolitej, która położyła się cieniem na naszej przyszłości, Polska zdecydowanie zasługiwała na miano imperium i to my byliśmy państwem, które wpływało na sąsiadów, rozdawało karty i osadzało na ościennych tronach swoich protegowanych.
Karmieni martyrologią i kultem porażek, Polacy często zapominają o latach chwały, gdy polscy władcy potrafili zmieniać świat wokół siebie i liczyli się w międzynarodowej grze politycznej, nie ustępując pozostałym potęgom europejskim. Nawet w czasach, gdy fortuna obracała swe koło na naszą niekorzyść, fantazja królów Polski gnała ich naprzód. Dzięki temu, że na brak utalentowanych dowódców narzekać nie mogli, polskie imperium trwało dalej nawet w obliczu przeważających sił wroga.
Jasna sprawa, że nie wszędzie i nie zawsze wiodło się po naszej myśli. Jednak polscy dyplomaci i wojskowi byli aktywni na wszystkich frontach. Kiedy odbierano nam ziemie na wschodzie, kierowaliśmy się na południe, gdy skutecznie wypierano nas z północy, szliśmy na zachód. Przez minione stulecia Rzeczpospolita zmieniała swój kształt jak mityczny Proteusz, kurczyła się i rozszerzała niby olbrzymia ameba, wyciągając swoje macki we wszystkie strony.
Michael Morys-Twarowski, prawnik, historyk i amerykanista z Uniwersytetu Jagiellońskiego, opisuje to wszystko w lekki i nowoczesny sposób, który z pewnością przypadnie do gustu nawet tym osobom, które z historią w szkole nie mają najlepszych wspomnień. Nie jest to narracja podręcznikowa, lecz przystępna i miejscami dowcipna opowieść o ludziach, którzy chcieli uczynić Polskę jeszcze większą niż była, a pamiętać należy, że była w dawnych czasach ogromna – w Europie nie ustępowała nikomu, nie licząc Rosji razem z jej azjatycką częścią.
Często zarzuca się Rzeczypospolitej, że przegapiła szansę na stworzenie kolonialnego imperium, przez co nie udało jej się dotrzymać kroku największym graczom europejskim. Jest to tylko część prawdy – wystarczy spojrzeć, jak późno do kolonialnego wyścigu włączyły się Niemcy, żeby zrozumieć, że nie o czas tutaj chodziło. Gdy nasi zachodni sąsiedzi kolonizowali Afrykę, Polski nie było już na światowych mapach.
Poza tym Polska miała swoją własną kolonizację. Chodzi o bezkresne połacie ukraińskich stepów. Kolonizacja ta różniła się znacznie od klasycznie pojmowanej – hiszpańskiej czy brytyjskiej – lecz wysiłek państwa był podobny. Mieliśmy do zaludnienia i zagospodarowania wielkie przestrzenie leżące na wyciągnięcie ręki od Kijowa po Dzikie Pola i nie było potrzeby wyprawiać się za morze. Czytelnikom, których taki wywód jednak nie przekonuje, Michael Morys-Twarowski prezentuje historię niewielkiego lenna Rzeczypospolitej – księstwa Kurlandii, niezaangażowanego bezpośrednio w sprawy Ukrainy, lecz prowadzącego na własną rękę politykę zamorskiej ekspansji. Leżące na terenie dzisiejszej Łotwy ksiąstewko w pełni korzystało ze swego dostępu do Bałtyku. To właśnie będącą lennem Polski Kurlandia, rządzona przez dynastię Kettlerów, wzbogaciła naszą historię o klasyczny akcent kolonizatorski, budując forty na karaibskiej wyspie Tobago oraz u wybrzeży Gambii w Afryce i prowadząc w tamtych rejonach nierówną walkę z potęgami kolonialnymi.
Jak widać, w przeszłości nie było wątpliwości, że Polska znaczyła coś na arenie międzynarodowej. Nasi antenaci byli pełnoprawnymi uczestnikami gry politycznej, a nasze umiejscowienie na mapie Europy nie stanowiło żadnego problemu. Autor przypomina, że to nas obawiał się sułtan turecki zabraniający atakować posiadłości polskich władców w Italii, to do nas przybyła delegacja z krymskiej Kaffy, by ochronić się przed tureckim atakiem, to my przez jakiś czas zajmowaliśmy moskiewski Kreml, to nasi protegowani rządzili Mołdawią i to nasze wojska docierały w swych rajdach na południe aż nad Dunaj.
Kto tęskni do takiej Polski, ten powinien sięgnąć po „Polskie imperium”, by uświadomić sobie, że nasz naród to nie tylko walka o niepodległość i straceńcze ruchy wyzwoleńcze pod zaborami. To także kawał historii pełnej podbojów, zwycięskich bitew i bohaterskich epizodów z Polakami w roli głównej i w żadnym razie nie wolno nam o tym zapomnieć.
Michał Surmacz
Książka
Polskie Imperium. Wszystkie kraje podbite przez Rzeczpospolitą
Autor: Michael Morys-TwarowskiWydawca: Znak
Data wydania: 15-02-2016