O tym, kim był Jacek Kaczmarski pisać nie muszę. Jego wkład w polską poezję oraz szerzej pojmowaną kulturę adoruję od wielu, wielu lat. Właśnie z powodu mojego ogromnego zamiłowania do twórczości Kaczmarskiego trochę wstyd przyznać, że dopiero teraz miałem okazję przyjrzeć się również jego twórczości prozatorskiej.
Więc cóż z tą prozą?
Książka jest napisana naprawdę dobrze, akcja rozwija się w odpowiednim tempie i nie brak jej niespodziewanych zwrotów, a bohaterowie nie są nudni i schematyczni. Wydarzenia momentami mogą szokować, a innym razem rozbawić. Rzucanie czytelnika na taką huśtawkę emocjonalną sprzyja mocnym doznaniom płynącym z lektury. Motyw psa głównego bohatera, któremu nadał imię Wróg z pewnością zapadnie w pamięć na długo.
Trzeba przyznać, że po Plaży dla psów ciężko poznać rękę Kaczmarskiego. Mamy tu do czynienia oczywiście z zupełnie inną formą przekazu, ale sama budowa fabuły oraz przedstawieni w niej bohaterowie mogą odrobinę zmylić. Dzieje się tak tylko do czasu, kiedy nie przejdziemy na poziom egzystencjalny analizowania tekstu, a ten- jak to już z Kaczmarskim jest- powala. Warto przede wszystkim docenić uniwersalność myśli jakie przekazuje autor. Można je przykładać, obracać i zamieniać doszukując się odniesień do zarówno wydarzeń historycznych, przemian ustrojowych, uczuć jakie towarzyszyły Kaczmarskiemu na emigracji właśnie w Australii, gdzie dzieje się akcja powieści, a kończąc na codziennym życiu każdego z nas. Życiu obarczonym rozterkami, wątpliwościami i pytaniami bez odpowiedzi.
Warto odnotować, że dogłębna znajomość Kaczmarskiego, a nawet z Kaczmarskim nie sprawia, że każde drugie czy trzecie dno będziemy w stanie po przeczytaniu uzyskać jak na tacy. Nawet niektórzy jego przyjaciele przyznawali, że Plaża dla psów wydawała im się po prostu przeciętną powieścią obyczajową. Tak więc z Plażą jest tak samo jak z całą twórczością Jacka Kaczmarskiego- każdy może znaleźć w niej własny sens, ale może również nie znaleźć go wcale.
Przemysław Korotusz