Phil Collins. Człowiek orkiestra. Maurycy Nowakowski. Anakonda 2013
pojadę na długie wakacje z rowerem i nigdy z nich nie wrócę
Kolejna pozycja wydawnictwa z serii ‘Gwiazdy sceny’ zaskoczyła i zainspirowała do działania. Tytuł trafny i idealnie pasujący do biografii artysty
Nie jestem szaloną fanką piosenkarza, ani też wybitnym znawcą jego twórczości. Nigdy nie całowałam plakatów z jego wizerunkiem w formacie przekraczającym rozmiar A3, nie śpiewałam też pod prysznicem żarliwym głosem ‘True colours’. Ale po przeczytaniu książki polubiłam pisaną wersję Phila. Muzyczna potęga charakteru z symfonią, liryką, progresywnie rockowym Genesis i wiarą w przeznaczenie.
To człowiek emanujący elektrycznością z powietrza, krzyczący o wolność, zagorzały zwolennik PETA i męska walkiria w kwestii praw zwierząt. Artysta z mnóstwem statystyk i zestawień osiągnięć: 250 mln sprzedanych płyt, tysiące koncertów, społecznik o wielkim sercu i smutny emeryt z niesamowitym dorobkiem życiowym.
Legenda muzyki przepraszająca za osiągnięty sukces, którego nigdy nie planowała. Perkusista, wokalista, niegdyś model, statysta i aktor. Nie istnieje chyba muzyk, z którym Collins nie współpracował.
Moim największym marzeniem jest, aby wszyscy zweryfikowali kiedyś autentyczność charakteru tzw. człowieka orkiestry. Nie jest nim regionalny akordeonista z czerwonym beretem w kratę na głowie. Nie jest nim również lokalny DJ chałturzysta w opiętej różowej koszulce z wybrokatowanym imieniem na piersi. Człowiekiem orkiestrą jest ktoś myślący muzyką i mówiący nią. Tak jak Phil Collins czekający na ‘Another day in paradise’.
Chapeau bas, Nowakowski, za kawał dobrej lektury i za szansę poznania sympatycznego, łysiejącego mężczyzny, za którym nikt już nie tęskni.
Patrycja Sikora