Miastogwałt. Marcin Maj 2017
Miastogwałt. Miasto–stolica. I gwałt ludzkiej duszy. Oto czym jest według Marcina Maja słynna „Warszafka” – miasto, które żyje, lecz umiera, a jednostka zamienia się w jeden zbity organizm, pozbawiony własnej tożsamości, który straci wiele, a nawet wszystko, byle tylko dotrzeć na szczyt, z którego nie trudno o upadek.
Młody mężczyzna, którego śledzimy pierwsze kroki w stolicy, nazywany jest Grafikiem – człowiekiem bez imienia, kolejny fragment większej całości. Dla niektórych jest zwyczajnym „słoikiem”, z niewielkiej wioski, gdzieś na Warmii i Mazurach, żerującym na warszawiakach z dziada pradziada, odpowiedzialnym za tłok, korki, niską pensje, całe zło tego mikroświata. Dla Grafika Warszawa szybko staje się miastem, które najpierw daje, a potem odbiera z nawiązką. Początkowo dostaje prace w korporacji, gdzie projekt goni projekt, zaburzając sen i spokój ducha. Bohater szybko dostrzega smutną rzeczywistość – ciągły stres wymusza na pracownikach sięganie po używki, które pozwalają nadążyć za oburzającym tempem pracy, którą boją się utracić, bo kredyt, bo rodzina, bo za wynajem trzeba zapłacić. To jak walka o przetrwanie, miejska dżungla, która bez ustanku tętni życiem.
Gwiazd nie widać, bo w mieście jest za jasno. I wciąż ten szum. Szum samochodów, miejsc, ludzi idących, spacerujących, śpiących, szum pojedynczych drzew. Szum. To miasto wciąż szumi, dniem i nocą.
Grafik szybko dostrzega absurdalność tego miejsca: harujesz w pocie czoła, aby dostać minimalną pensję, bierzesz kolejny etat, aby otrzymać kolejne grosze, byle tylko zarobić na nowe ubrania, które kupisz kultywując swoją wiarę w markę, w niedzielny poranek, gdy dotrzesz do galerii handlowej. Od większości bije egocentryzm, wszyscy mówią tylko o sobie, każdy wierzy, ale nie praktykuje. Życie towarzyskie kwitnie głównie na fejsbuku, wszyscy obnoszą się ze swoją orientacją seksualną, a wizyta u psychologa i psychotropy to codzienność. Również Grafik chwilowo poddaje się temu wirowi. Przez brak asertywności tworzy niezdrową atmosferę między współlokatorami, poddając się namowom koleżanki z pracy o mało nie traci życia, by potem, przez jej intrygę omal nie stracić pracy. Nie da się ukryć, że autor w wielu klęskach bohaterów męskich jako przyczynę upatruje właśnie kobiety, krytykując bierność mężczyzn.
To wszystko, o czym czytamy, nie dotyczy wyłącznie Warszawy, ale każdego innego miasta, w mniejszym lub w większym stopniu. Autor zastanawia się, co w tym świecie iluzji jest prawdziwe i do czego może ten chaos doprowadzić oraz czy największą szansą na przetrwanie jest dostosowanie się do panujących zasad.
E-book czyta się jednym tchem, bohaterowie intrygują, szokują, z czasem obserwujemy ich zmiany, dostrzegamy słabości i targające nimi wyrzuty sumienia, które zagłuszają nie tylko alkoholem. Okazuje się, że świat, który przedstawia autor jest prawdziwy, niemal namacalny, a Miastogwałt to miejsce, które stworzyli ludzie. Tu panują określone reguły. Gdy się ich trzymasz zostajesz, jeżeli nie odpadasz.