Małżeństwo po raz pierwszy. Izabela Czajka-Stachowicz. W.A.B 2012
No ładnie. Ładnie się zaczyna: ucieczką z domu dwóch młodych dziewcząt. I to ucieczką
z jakiego powodu! Dwudziestoletnia Bella, studentka filozofii, musi zwiać z chaty czyli spod skrzydeł ojcowskich dlatego, że ojciec jej nie pozwala na ślub z ukochanym Olkiem. Bierze więc ze sobą ta młoda osóbka młodszą siostrę, kilkunastoletnią Ewę. Iście romansowa tradycja, raptowny akt wyzwolenia.
Warszawianki z dobrego domu, żyjące tuż po I wojnie światowej, doświadczenie w zbieganiu miały – co tu dużo mówić – znikome. Wyprawiły się zatem do Nałęczowa, sanatoryjnej miejscowości, o której coś tam słyszały. I już w pociągu zaczęło się dziać. A to był dopiero zaledwie skromny, acz urozmaicony początek przeróżnych historii Belli
Brzmi jak powieść dla młodzieży, jak dziewiętnastowieczny romans, jak pamiętnik? Tym jednak nie jest autobiograficzna powieść Małżeństwo po raz pierwszy Izabeli Czajki-Stachowicz. Choć wiele z tych gatunków w sobie ma i to na pewno nie w sposób pretensjonalny, nudny, przewidywalny. Bo trzeba wiedzieć, miła czytelniczko i czytelniku miły, że główna bohaterka książki tejże to niezła wymyślaczka. Jej siostra powiedziała o niej: „Masz chorobliwą wyobraźnię”. To pewne: fantazji i fantazyjnych przygód nigdy tu nie zabraknie.
Sygnować całą powieść może fraza z końca książki: Wyobraźnia to niebezpieczna historia.
O, bardzo niebezpieczna, a przez to – niezwykle zabawna i z posmakiem czarodziejskich światów, które już nie muszą wydarzać się w krajach Orientu.
Co więc działo się w Warszawie w roku, powiedzmy, 1920? Znaczną wartością tej powieści jest bowiem również to, że dobrze oddaje ówczesny świat. Zwłaszcza, jeśli chodzi o edukację
i socjalizację młodych dziewcząt (co dziewczęta wiedziały o cielesnych rozkoszach i dlaczego tak często płakały?). Spotka się więc tu trochę przedwojennego czaru jeżdżenia dorożkami po mieście, usłyszy się piosenki z katarynki i nawoływania żydowskiego kupca (handełe, handełe!). Wyobrazi się sobie wakacyjne kurorty i miejsca zamieszkania bogatych ludzi (choćby w Wiedniu). I to nie będzie przekłamane.
Bo kłamać nauczy się Bella w zupełnie innych okolicznościach. I dla, chyba przede wszystkim, zabawy. Komu skłamie przedziwną historię o, zupełnie wyssanym z palca, życiu na ukraińskim stepie? Konfabulować nauczy się później, powoli. Najpierw, jak zresztą zawsze, będzie wymyślać bądź prowokować niesamowite przygody. Bella ma podstawową dewizę: cieszyć się życiem. Nuda zabija, monotonię żywota trzeba więc sobie jakoś urozmaicać.
To pewnie zostanie jej do końca życia, bo pisząc tę autobiograficzną powieść, nierzadko przecież zabawną i przedziwną, musiała się często uśmiechać (tak mi się wydaje). Nigdy nie wyjdę za mąż to kolejna część autobiograficznej serii, również wznowiona po pół wieku przez W.A.B., opowiadająca dalsze losy Belli.
A na koniec, na zachętę dodatkową, bonus dla wielbicieli literatury: otóż Bella znała – jakżeby inaczej – tych wszystkich przez nas czytywanych pisarzy. I o przygodach z nimi również pisze. Zatem: co robiła z Witkacym, z Aleksandrem Watem czy chociażby z Antonim Słonimskim? To wszystko wyczytać można w książce Małżeństwo po raz pierwszy. I nie musi się tego między bajki włożyć, o nie.
Zuzanna Kołupajło