Gracze. Renata Chaczko. Zysk i S-ka 2012
Renata Chaczko uderza mocno. Nie boi się ostrych słów i wulgarności. Zawsze jednak w porę i na miejscu. Potrząsa czytelnikiem, jakby chciała powiedzieć: „Wszyscy balansujemy na krawędzi. Przekonaj się, jak niewiele brakuje, by Twoje uporządkowane życie legło w gruzach”. Dziennikarka, blogerka i ostatecznie- pisarka, na co dzień mieszka w Amsterdamie. Być może to właśnie owo wyrwanie z ciasnego, polskiego podwórka pozwoliło na powstanie pozbawionej zahamowań, nieugrzecznionej powieści jaką niewątpliwie są „Gracze”.
Historia kilku obcych sobie ludzi, których łączy jeden rekwizyt. Przechodząca z rąk do rąk zapalniczka z wiele znaczącą nazwą holenderskiego klubu – „Players”. Ten niepozorny przedmiot prowadzi nas od człowieka do człowieka, pozwalając przy tym śledzić zawiłe zdarzenia i poplątane życiorysy każdego z nich. Ironia losu, bacząc na fakt, że to właśnie łączy ich wszystkich - ryzykowna gra, igranie z losem i usilne zmagania z codziennością. Smutne, tym bardziej, że w gruncie rzeczy każde z nich na swój sposób poszukuje bliskości i akceptacji. Miłości po prostu.
Marta to pochłonięta karierą w Public Relations, samotna trzydziestolatka, która czas wolny spędza w klubach i łóżkach nowopoznanych mężczyzn. Jednym z nich jest Piotrek – obiecujący aktor młodego pokolenia, zadufany w sobie i przekonany o swojej wyższości nad resztą świata. Do czasu kiedy poznaje Felicję, ambitną i piękną dziennikarkę tkwiącą w nieszczęśliwym małżeństwie z Markiem. Ten z kolei od lat ma romans z Sylwią, swoją wspólniczką i żoną najlepszego przyjaciela jednocześnie. Paweł, bo o nim mowa, dowiaduje się o tym i bez chwili zastanowienia szuka pocieszenia w ramionach młodej, atrakcyjnej tancerki erotycznej – Wiktorii. Wspólna noc będąca jednorazowym szaleństwem okazuje się dla nich obojga brzemienna w skutki. Bezpośrednio doświadcza tego Dominik – student medycyny z emocjonalnymi problemami i jednocześnie chłopak Wiktorii.
„Gracze” to pozbawiona tabu, pełnokrwista i bardzo organiczna powieść, w której refleksyjność bez najmniejszego ostrzeżenia zderza się z brutalną rzeczywistością.
„A jednak. W tej chwili do sypialni wchodzi Paweł i zapala światło. Mój Boże, to chyba jakiś koszmar! Scena jak, kurwa, z jakiegoś tandetnego filmu! To nie może się zdarzyć! Nie wierzę w to! Jakby wszystko działo się poza mną. Widzę ironiczną minę Pawła. Gdzieś w tle słyszę płacz Sylwii. Sam dygoczę na całym ciele i czuję się trochę jak w ukrytej kamerze. Przecież miał wrócić dopiero za dwa dni! Sami uzgadnialiśmy jego grafik!
- Nie rozumiem, Sylwia, po co te łzy? – pierwszy odezwał się Paweł. – Od dłuższego czasu podejrzewałem, że puszczasz się na boku, ale, do chuja, nie sądziłem, że z moim najlepszym kumplem. I naszym wspólnikiem. I w naszym łóżku.
Kurwa! Co za koszmar! Boże, jak do tego doszło? Co ja mam zrobić? Wstać i wyjść? Ale jestem nagi… Muszę coś powiedzieć. Tak, zdecydowanie. Muszę się odezwać.
- Paweł, ja ją kocham. Naprawdę. Naprawdę się kochamy.
- To widzę, że się kochacie. A raczej rżniecie.
- To nie jest tak…
- A jak jest, Marek? Hmm? Pieprzysz moją żonę i to w moim łóżku. Jak, według Ciebie, to jest?”
Sądzę, że mimo obiecujących atutów tej historii, nie jest to jeszcze apogeum pisarskich możliwości autorki. Wróżę jej jednak świetlaną przyszłość w tej materii, bo niewątpliwie nosi w sobie potencjał twórczy na miarę kolejnej, być może dobrej powieści. Czekam z niecierpliwością na jej przejaw, nie mówiąc nic więcej, by przypadkiem nie zapeszyć przedwcześnie.
Anna Solak