„Córka Polarnika. Zapiski z krańca świata”, Kari Herbert, Carta Blanca 2010
Ok 310 r. p. n. e. grecki podróżnik Pyteasz z Massalii wyruszył w podróż na północ. Pokonując strach potęgowany przez opowieści Fenicjan o okropieństwach czyhających za Gibraltarem, wypłynął na wody Oceanu Atlantyckiego. Przemierzając wybrzeża dzisiejszej Portugalii, Hiszpanii, Francji, dotarł do wybrzeży Wielkiej Brytanii, Irlandii i Wysp Szetlandzkich, aby wreszcie osiągnąć uznaną przez starożytnych za północny koniec świata- wyspę Thule.
Kari Herbert, autorka książki pt. „Córka polarnika. Zapiski z krańca świata” opisuje dla nas dzisiejszą „Ultima Thule”. Przybliża nam historię społeczności Eskimosów polarnych, a także ich dzisiejszą egzystencję w tych jakże trudnych warunkach środowiskowych. Jest to podróż w głąb Grenlandii, także z perspektywy wspomnień dziecka. Ojciec Kari, uznany polarnik i odkrywca, sir Wally Herbert to postać legendarna jak również inspiracja dla wielu innych podróżników zafascynowanych Arktyką. To dzięki niemu Herbert pierwszy raz przeżyła przygodę jako mała dziewczynka, kiedy to wraz z rodzicami osiedliła się na tej największej wyspie świata.
Autorka książki jako dorosła osoba postanowiła powrócić na wyspę, która tak bardzo wpłyneła na jej życie. Dzięki swojej fascynacji zabiera w tę podróż również nas. Porównuje dzisiejszą wyspę z tą, którą przechowuje w swoich najwcześniejszych wspomnieniach. Lodowa kraina, która jak pisze Kari, jest przykładem nieludzkich proporcji i oszałamiających statystyk, ma powierzchnię dziewięć razy większą niż Wyspy Brytyjskie, a pośród jej 1 365 502 kilometrów kwadratowych zaledwie jedna szósta nie jest skuta lodem. Lodowce produkują tutaj rocznie około dziesięciu tysięcy gór lodowych. Zlodowacenia te zawierają blisko dziesięć procent światowych zasobów wody pitnej.
Europejskich i amerykańskich podróżników, którzy przybywali tu przez stulecia, Arktyka pociągała wizją przygody, bogactwa i sławy. Wielokrotnie jednak okazywała im swoje okrutne oblicze uśmiercając ich setkami. Gineli oni w swych statkach roztrzaskanych o lód, z powodu licznych odmrożeń, wielu chorób czy odchodząć od zmysłów z powodu oślepiającego światła i niezmierzonych ciemności. Nieliczni, którym udało się powrócić do domów, urzekali słuchaczy opowieściami o bezkresnych lodowych pustyniach, prymitywnej ludności i ich tajemnicach, a nawet mitologicznych zwierzętach; takich jak narwale opisywane jako połączenie jednorożca i syreny.
W powieści Kari poznajemy historię migracji ludów zamieszkujących dzisiejsze obszary wyspy, ich kulturę, tradycję, wierzenia, styl życia tak daleki od naszego, napiętnowany niekończącą się nigdy zimową aurą. Innuici- czyli współczesna ludność Thule- nazywają swój kraj Kalaallit Nunaat, czyli „Biała Ziemia”. Oprócz wątków historycznych autorka pokazuje bardzo dokładnie współczesne życie Eskimosów, jego wszystkie zmiany spowodowane rozwojem cywilizacji oraz wpływami wywieranymi przez mieszkańców innych rejonów świata, szczególnie duńczyków i amerykanów. Planują oni obecnie wzniesienie na wyspie nowej tarczy antyrakietowej, która wedle ich przekonania miałaby chronić przed atakami organizacji terrorystycznych. Napawa to miejscową ludność strachem. Istnieje obawa, że staną się naturalnym obiektem pierwszego ataku. Już w 1941 roku zostało podpisane amerykańsko–duńskie porozumienie w sprawie obrony Grenlandii, które tak naprawdę miało na celu założenie tutaj bazy lotniczej z systemem wczesnego ostrzegania przeciwrakietowego, co zachwiało dotychczasowy porządek jego mieszkańców, ponieważ zostali zmuszeni do przeniesienia się na północ, co znacznie pogorszyło warunki ich życia.
Jaki dalszy los czeka mieszkańców Grenlandii? Czas pokaże.
Ja reasumując powiem krótko „Córka polarnika...” to świetny dziennik podróży, odpowiadający czytelnikowi na wiele pytań związanych z tym śnieżnym krańcem naszej planety.
Weronika Nowacka