Życie po arabsku. Emire Khidayer. Prószyński i S-ka 2013
W naszej, środkowoeuropejskiej czy szerzej - zachodniej kulturze, na temat świata arabskiego od dawna krążą negatywne przesądy i niepochlebne opinie. Stereotypy owszem, jak każda prawda w której mieści się przysłowiowe ziarno, niekiedy mają swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości, jednak najczęściej są powtarzane na wyrost i niepotrzebnie rozdmuchane do niebotycznych rozmiarów. Coś na kształt urban legend, które powtarzane w kręgu znajomych i podawane z ust do ust obiegają setki, niekiedy tysiące kilometrów z każdą chwilą zyskując na wiarygodności. Już dawno (choć, jak wiemy, w zupełnie innym kontekście) ktoś powiedział, że „kłamstwo powtarzane wielokrotnie staje się prawdą”. Niestety, skutkiem tego jest narastająca niechęć i alienacja odrębnych kręgów kulturowych. A przecież nie chodzi o to, by naśladować się wzajemnie i implantować obce style życia na własne podwórko. Ale o to, by poznać to co niepoznane, dać się zaskoczyć tym co nieoczywiste, zauważyć że są na świecie ludzie myślący i funkcjonujący w zupełnie inny sposób. Inspirować się wzajemnie. Po prostu.
Tym bardziej, że dzisiejszy świat arabski pełen jest przeobrażeń i paradoksów: „Faktem jest, że znacząca część populacji arabskiej w XX wieku szybko przeskoczyła ze średniowiecza do współczesności. Kiedy niektórzy kuwejccy szachowie ujrzeli pierwsze samochody, przywiezione przez tych samych Brytyjczyków, którzy wytyczali linijkami granice ich państwa, byli tak zszokowani, że ten nowy środek transportu usiłowali wprawić w ruch za pomocą bicza do poganiania wielbłądów. To samo pokolenie Beduinów, które jeszcze parę lat czy dekad temu prowadziło koczowniczy tryb życia, w wodę do picia, gotowania czy mycia nosiło w wiadrach ze studni w oazach, dzisiaj z rezerwą maca ręczniki w salonach piękności, aby ocenić, czy zostały wypłukane w wystarczającej ilości płynu zmiękczającego. Arabowie i muzułmanie mieszkający w Europie, do niedawna żyjący pod pręgierzem reżimów w dużej mierze tłamszących indywidualność jednostki, jej zdanie i poglądy, dzisiaj domagają się swoich praw jako mniejszości etniczne, a przede wszystkim religijne. […] Jak to możliwe, że współczesna kobieta, żyjąca we współczesnym świecie arabskim, może mieć poczucie braku własnej odrębności tylko dlatego, że nie ma na głowie chusty? To są dzisiejsze paradoksy tej kultury.”
Tylko tyle i aż tyle. Okazuje się bowiem, że po przełomowych wydarzeniach 11 września 2001 roku i w toku narastającej psychozy wokół zagrożenia terroryzmem, słowa „Arab”, „islam” czy „muzułmanin” nabrały wyłącznie pejoratywnego znaczenia definiując świat, którego należy się bać i wystrzegać za wszelką cenę. To duża strata dla naszego kręgu kulturowego. Już od epoki średniowiecza kulturę arabską cechował ponadprzeciętny poziom i wysoka innowacyjność. To Arabowie jako pierwsi po starożytnych Grekach i Rzymianach rozwinęli architekturę, matematykę i logikę. I to właśnie dzięki nim do naszych czasów przetrwały dzieła starożytnych filozofów, m.in. Platona i Arystotelesa. Mimo to, współcześnie uważani są za kulturę wsteczną i niegodną zgłębiania. To krzywdzące odium stara się zdjąć z nich Emire Khidayer, pisarka i dyplomatka urodzona w rodzinie słowacko-irackiej. Jej „Życie po arabsku” (będące kontynuacją „Arabskiego świata”) to mini-przewodnik po tym egzotycznym dla Europejczyka świecie. Dzięki niej poznajemy bliżej muzułmańskie poglądy, obyczaje, obrzędy i tradycje. Święta, rytuały, zwyczaje i rozrywki. Arabską tożsamość po prostu.
Po tej lekturze już nic nie będzie takie samo jak wcześniej.
A przynajmniej istnieje duża szansa na to, by irracjonalny lęk przed tym co nie do końca poznane przestał nas paraliżować i pozwolił poznawać bliżej to co jeszcze nie zbadane.
Anna Solak