Zarówno okładka, jak i wyzierające z niej słowa, sugerują thriller. W efekcie w Znalezionej dominuje mocny wątek kryminalny, śledztwo i sprawa, która policji nie daje żyć od niemal trzydziestu lat. Debiut autorki rozpoczyna cykl z detektywem Jonahem Sheensem – człowiekiem nieustępliwym, nieco upartym, a jednocześnie, po poznaniu pierwszej części cyklu, czytelnik może odnieść wrażenie, iż bohater nie jest tak krystaliczny, jak mogłoby się na pierwszy rzut wydawać. Czy detektyw nas jeszcze zaskoczy?
Zaskakuje z pewnością fabuła, która na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie historii odległej od rasowego thrillera. Autorka pokusiła się o mieszankę wybuchową, rozgrzebując na nowo kryminalną sprawę sprzed lat, czyli zaginięcie młodej dziewczyny. Znaleziona, a właściwie jej ciało, Aurora przemawia po śmierci; biwak, młodzi gniewni, narkotyki, alkohol, beztroska i brak refleksji, wszystko to prowadzi do równi pochyłej, gdzie na dnie przysypane leżą brzydkie sekrety. Co stało się z młodą dziewczyną? Kto z grona nastolatków jest winien? A może mordercy należy szukać gdzie indziej? Sprawa jest rozwojowa, a lejce na drodze ku jej rozwiązaniu trzyma grupa śledczych, którzy za cel główny stawiają sobie odkrycie prawdy.
Znaleziona to dość udany debiut, na podstawie którego można zauważyć iż autorka, w miarę pisania, przekonuje się do różnych rozwiązań, pozostaje otwarta na własną intuicję i wyobraźnię, oraz daje się ponieść napływającym kolejnym czynnikom gmatwającym śledztwo. Nie można tu mówić o równym tempie akcji, gdyż to co i rusz zwalnia studząc jednocześnie emocje czytelnika i sprawiając wrażenie, jakoby autorka pisząc jednocześnie dawała sobie czas na pomysł względem kolejnych wydarzeń. Sprawa w efekcie ma dość prosty i mało zaskakujący finał, który wyziera już od wczesnych stron książki, pomiędzy dość częstymi przegadanymi, a niekoniecznie istotnymi dla samej zagadki kryminalnej fragmentami. Pozostaje wierzyć, że w kolejnych tomach autorka uniknie błędów i w pełnej krasie zaprezentuje swoje możliwości.