Anna Dąbrowska proponuje nam historię rockmana Tylera Lewisa, który w wypadku samolotowym stracił cały zespół. Pech czy cud zdecydował, że wokalista przeżył i zmaga się z traumami feralnego lotu. Z drugiej strony poznajemy także historię Abigail Morrison, która boi się wsiadać do samochodu, ponieważ w jego wypadku zginął dziewczynie ojciec i narzeczony. Ona również przechodzi traumę i nie może sobie z nią poradzić. Pewnego dnia spotyka terapeutkę Yua, która obiecuje jej pomóc. Obie kobiety przybywają do Tylera, ponieważ Japonka ma pomóc również jemu. Rozpoczyna się terapia dwóch roztrzaskanych ludzi, która zakłada sklejanie i zabliźnianie blizn. Rozpoczyna się piękna, wspólna historia trojga ludzi.
I dochodzimy do miejsca, w którym mam wyrazić swoją opinię, a zupełnie nie wiem co napisać. Z jednej strony historia mi się podobała. Lekiem na całe zło dla człowieka jest otwarcie się na drugiego człowieka. Należy przepracować trudne sytuacje i wyzbyć się negatywnych emocji, otworzyć na nowe. Łatwo się pisze, ale ciężko to wszystko wykonać. I ten trud widoczny jest w książce Anny Dąbrowskiej. Zarówno Tyler, jak i Abigail jakoś sobie radzą, ale ich życie jest dalekie od ideału. Wreszcie spotykają siebie i chociaż początki znajomości mają burzliwe to w efekcie rozpoczynają wspólną przygodę. Otwierają się na drugiego człowieka, niemniej poranionego. Niezwykłą rolę w fabule odgrywa terapeutka, która nie wymusza, jest niejako przewodnikiem, ale pokazuje, że warto żyć dla innych. Próbuje poskładać rany duszy, chociaż jej ciało również jest poranione. I to chyba najważniejsza i najbardziej bliska mi postać.