Kobieta to ostoja rodziny, matka, opiekunka, żona, delikatna, krucha, spokojna, z sercem na dłoni. Zwykle myśląc o kobietach mówimy płeć piękna i nie tylko chodzi o piękno zewnętrzne, ale również to wewnątrz. Bez względu na rasę, wyznanie, w każdej kulturze kobieta symbolizuje życie, siłę sprawczą. Przedstawiana jest jako łagodna postać, dlatego jakże przewrotny okazał się tytuł książki Marka Łuszczyny. Czy kobiety mogą być złe? I co to oznaczało w III Rzeszy w czasach wojny?
Złe. Kobiety w służbie III Rzeszy to historie prawdziwych ludzi, z krwi i kości. Poznajmy zatem gorliwe wyznawczynie Hitlera i jego ideologii, które w służbie państwa nie bały się zrobić wszystkiego, nawet tych najgorszych, odartych z człowieczeństwa rzeczy. Nie wyobrażałam sobie, że dla ideologii można zdeptać komuś kości czy odebrać życie małemu dziecku. A jednak. Książka ukazuje kobiety, których nigdy nie chcielibyśmy spotkać, bezwzględne, dążące do sławy. Wszystkie czyny, które doprowadziły nazistki do tego, że znalazły się w tej książce pokazują, że każdy człowiek jest inny i bez znaczenia czy to mężczyzna, czy kobieta, każdy może być brutalny.
To, co uderzyło mnie po przeczytaniu tej pozycji, to uświadomienie sobie co ideologia może zrobić z ludźmi. Może odebrać człowieczeństwo. Rządza sławy i uznanie od samego fuhrera stało się przyczynkiem do wielu okropnych decyzji. Zdrada, kombinatorstwo, a często także wydanie na śmierć czy sterylizację (innych kobiet) to dla bohaterek książki chleb powszedni. Zrobią wszystko, żeby być kimś w oczach mężczyzn. Wydaje mi się bowiem, że te wszystkie działania podyktowane były właśnie przez marzenie dorównania płci silniejszej. Marek Łuszczyna jednak pokazuje, że nazizm jako ideologia, nie dba o człowieka. Najważniejsze jest bowiem spełnianie swoich powinności. Czasy, w których żyjemy, a czasy do których przenosi nas autor wydają się być niezwykle odległe. O takich czasach nie słyszeliśmy nawet na historii. Owszem każdy wie czym jest wojna, ale czy kiedykolwiek myśleliśmy, że jedne z brutalniejszych wówczas okażą się właśnie kobiety. W domu przykładne żony, matki, koleżanki, sąsiadki, w pracy bezwzględne maszyny wypełniające rozkazy, a często działające brutalniej od mężczyzn. Bez zawahania potrafiące skazać kogoś na śmierć, bo przecież tego wymaga od nich wódz.
Reportaż Marka Łuszczyny nie jest książką prostą, na ciepłe wiosenne popołudnia. To trudna pozycja dla czytelników o mocniejszych nerwach. Muszę przyznać, że ja bardzo cenię autora za profesjonalne przygotowanie tematu. Bowiem każda historia napisana jest językiem fabularnym, choć czytając myślimy, że to fikcja. Jednak cały czas autor bazuje na prawdziwej historii, odwołuje się do relacji osób postronnych, a każda sylwetka została opatrzona zdjęciami, co dodaje książce jej historycznego aspektu. Czytałam ją bardzo długo, ponieważ po każdej historii musiałam odpocząć mentalnie. Zmęczyła mnie brutalność działań bohaterek-nazistek. Myślę, że również taka część historii powinna być znana wszystkim. Ta najtrudniejsza, ponieważ dopiero całościowo pokazuje porażkę ludzkości. Bo każda z tych kobiet odniosła porażkę. Zawiodły inne kobiety, które tak pragnęły litości, lżejszego bata czy łagodniejszego traktowania. Wojna wyzwoliła w każdym człowieku skrajne emocje i działania. I to jest kolejna porażka ludzkości.
Marek Łuszczyna przedstawia nie tylko postacie złych (ja chyba określiłabym je dosadniej – najgorszych) kobiet w III Rzeszy, ale także wskazuje charakterystyczne działania, jakie prowadzili naziści, ich punkt widzenia, ich sposób wywierania presji na ludzi, a wreszcie rekrutowanie w swoje szeregi. Na długo pozostanie ze mną zdanie: ,,wraz z wiedzą człowiek nabywa etycznych standardów".
Reportaż Łuszczyny nie jest dla każdego. Trzeba przygotować się na mnóstwo faktów, które mogą nie mieścić się nam w głowie. Niemniej warto się z nimi zapoznać, ponieważ to kolejna część historii, która powinna nas uczyć.