Śmierć nastolatkom
Wampiry, wilkołaki, czarodzieje to w tej chwili najpopularniejsi bohaterowie literatury młodzieżowej. Gina Damico próbuje dołączyć do nich Śmierć.
Lex, główna bohaterka „Zgonu”, jest nastolatką o nieprzeciętnych skłonnościach do agresji: bije kolegów, szarpie koleżanki, lekceważy nauczycieli, wyzywa, bluzga i niszczy. I wbrew pozorom nie uczęszcza do polskiego gimnazjum tylko amerykańskiego highschoolu. Ma problemy w szkole, zostaje po lekcjach, rodzice częściej niż na szkolnych akademiach bywają na dywaniku u dyrektora. Ostatecznie załamują ręce i córkę-gangstera postanawiają odesłać na wieś. Pod okiem wujka, w oparach krowiego łajna, wdychając świeże powietrze Lex ma stać się łagodna jak baranek. Pech chciał, że krewny Mort nie prowadzi życia przeciętnego farmera. Wujek to wykwalifikowana Śmierć.
Taki mniej więcej spoiler znajduje się na tylnej okładce, więc o zaskoczeniu nie ma mowy. Choć mogło być one spore, bo przecież zawód kostuchy to nie to samo co zawód mleczarza albo kaletnika. W każdym razie przez pierwszą część książki młody czytelnik przebrnie lekko i bezkolizyjnie. Więcej niespodzianek czeka na niego w drugiej.
Damico zdecydowała się na zaprojektowanie całego śmiercionośnego świata kierującego się własnym prawem, własnymi zasadami i zwyczajami. Mamy zatem Zgon, pozornie smutną niewielką wioseczkę, w której początek dnia wyznacza pianie a koguta, a jego koniec wieczorny różaniec. W istocie jest to centrum dowodzenia armii Ponurych Żniwiarzy, nad którą dowództwo sprawuje właśnie wujek Mort. Skojarzenia z X-Menami narzucają się sameTak samo jak Wolverinem, nie każdy może zostać Śmiercią. To zawód dla wybrańców i społecznych odmieńców. Przechodzą obowiązkowe szkolenie, inicjację, próby wierności, wytrwałości i zręczności itp. Tę część autorce „Zgonu” udało się opisać bardzo sprawnie. Sam świat zaś, przedstawiła barwnie i efektownie. Sporo czasu musiało zająć jej stworzenie wewnętrznej hierarchii, reguł odbierania życia oraz przeróżnych form komunikacji. Nie jest to może tytaniczna praca na miarę „Władcy Pierścieni”, ale musi wzbudzić szacunek.
Tak samo jak płynne przemieszczanie się między kilkoma innymi konwencjami literatury młodzieżowej, co w tym sektorze akurat należy odczytać jako niewątpliwą zaletę. Nastoletni odbiorca bez trudu zauważy nawiązania do „Harry’ego Pottera” (grupa dociekliwych dzieciaków próbuje rozwiązać niebezpieczną zagadkę lekceważąc ostrzeżenia dorosłych), „Pięknych istot” (rozwijający się powoli wątek miłosny) oraz „Zmierzchu” (bohaterowie tworzą zgraną paczkę przyjaciół, która wspólnie żyje i spędza razem czas). Na szczęście na bazie tych inspiracji autorce udało się stworzyć jakość, która być może na stałe zagości na kartach książek dla nastolatków. Bo o ile o śmierci pisze się dużo, o tyle w taki sposób już rzadziej.
Bohaterami książki nie zostały bowiem zwyrodniałe bachory i czarne owce, a Zgon to nie poprawczak. To dom pełen miłości funkcjonujący zgodnie z wartościami takimi jak przyjaźń, równość i lojalność. Mieszkają w nim dzieciaki dobre, ale zagubione i przestraszone. Wykonując trudną, ale potrzebną pracę zadawania śmierci, samym sobie dają szanse na nowe życie.
Brzmi patetycznie i ckliwie, bo przekaz jest prosty jak budowa kosy i do bólu sztampowy. Mimo wszystko w debiutującej „Zgonem” Damico czuć potencjał i spore pokłady wyobraźni, którą być może w przyszłości wykosi konkurencję.
Michał Baniowski