Specjalistka od biologicznej kryminalistyki – Amy Stewart po raz kolejny zafundowała czytelnikom lekko odrażającą, ale jakże fascynującą lekturę. Po fenomenalnych „Zbrodniach roślin” autorka wzięła pod swoje pióro (i zapewne pod detektywistyczną lupę) świat insektów, by przyjrzeć się tym robakom, które niszczą, przerażają, sprawiają ból lub zwyczajnie mordują bez reszty.
„Zbrodnie robali” napawają grozą. I pomimo dość humorystycznego języka pisarki, nie znajdziecie tu nic śmiesznego. Okazuje się bowiem, że mali zabójcy czyhają na nasze życie w każdym zakamarku, w każdej szczelinie, we wszelkich miejscach na całej ziemi. Rzesze pająków tylko czekają na odpowiedni moment, aby nas ukąsić, korniki pragną zeżreć meble i książki, mole spałaszują ubrania, karaluchy z chęcią zaklinują się w ludzkich uszach, komary opiją się krwi, a czarne pluskwy obdarowują nas pocałunkami śmierci. I nie zrobią tego bynajmniej z czułości. Te paskudne robale po prostu uwielbiają żerować w okolicy ludzkich ust, a ich ukąszenie doprowadza do zgonu. A wszy łonowe? No właśnie – wystarczająco obrzydliwe na samo pomyślenie, a to akurat jedne z mniej ohydnych przestępców wśród insektów.
Stewart nie szczędzi nam wnikliwych opisów, po przeczytaniu których wszystko zaczyna swędzieć, a oczy uciekają w ciemne zakątki pokoju. Z książki dowiadujemy się, że samica czarnej wdowy zjada odwłok swojego partnera podczas procesu kopulacji, mucha śrubowa może złożyć kilkaset jaj w dziurkach ludzkiego nosa, pchła piaskowa wgryza się w paznokcie u stóp, a świat walczy z karaluchami już od ponad trzystu pięćdziesięciu milionów lat! I to bezskutecznie!
Uwierzcie mi – wcale nie chcecie wiedzieć, czym żywią się te pozornie bezbronne stworzenia podczas naszego snu.
Lektura „Zbrodni” może obrzydzić i wystraszyć, doprowadzić do insektofobii, lecz także niekiedy zaskoczyć. Pryszczel lekarski- mały, mieniący się na zielono żuczek, wcale de facto nie leczy. Skonsumowanie pryszczela, lub choćby polizanie jego pancerza przez mężczyznę nie wywoła pryszczy, ale – co przerażające (i trochę śmieszne zarazem) doprowadzi do długotrwałej i bolesnej erekcji! Natomiast tarantula swoją nazwę zawdzięcza włoskiemu tańcowi tarantela. Niegdyś wierzono bowiem, że ukąszenie pająka powoduje spazmatyczny szał, pełen konwulsyjnych podskoków podobnych do tanecznych kroków. Osobiście najbardziej przeraziły mnie owady – zombie, czyli takie, które potrafią wgryźć się w ciało innych gatunków, przejąć nad nimi kontrolę i w ostateczności zabić, kiedy przestaną być im potrzebne. Obrzydzeniem napawa mnie też rozdział o robactwie zamieszkującym ludzkie zwłoki i przyczyniającym się do ich rozkładu.
Musicie zdać się na moje słowo – coś okropnego! „Zbrodnie” podobnie jak poprzednią książkę Stewart przepięknie zilustrowała Briony Morrow – Cribbs. Ryciny na kartkach książki przybliżają mordercze insekty w bardzo wysublimowany sposób. Miłośnicy „książek z obrazkami” nie będą zawiedzeni. „Zbrodnie” są wydane w iście arcymistrzowski sposób. A co do treści?
Z pewnością jest to pozycja skierowana do czytelników o „stalowych nerwach” i braku obrzydzenia do wszędobylskiego robactwa. Musicie jednak wiedzieć, że po jej przeczytaniu nawet „Pszczółka Maja” nabiera innego znaczenia.
Danny Moore