Po trzech książkach, osadzonych w realiach II wojny światowej, Jacek Komuda zmienił epokę, ale nie zmienił celu. Wciąż mierzy się z symbolami. Bo kogo innego wywołać jako przykład polskiego rycerza, jeśli nie Zawiszę Czarnego z Grabowa, herbu Sulima? I o jakiej bitwie wspomnieć, jeżeli nie o tej pod Grunwaldem?
Widząc tytuł, możemy być niemal pewni bitwy z roku 1410. Tym bardziej zaskakujący jest fakt, że początkowo naszym protagonistą jest brat Zawiszy, Piotr, a miejscem akcji Żmudź. Tytułowy rycerz oczywiście prędko pojawia się na kartach powieści, idąc mu na pomoc, aczkolwiek większość wydarzeń będzie właśnie rozgrywać się na wspomnianych terenach, by na pola grunwaldzkie przenieść się znacznie później.
Historia jest mocno fabularyzowana, jest tutaj znacznie więcej ciemnych plam do załatania, niż we wspomnianych drugowojennych utworach. Wydarzenia na Żmudzi jawią się jak przygody w świecie fantasy, a ukryte Romowe zdaje się niemal elfim lasem, w którym główny bohater leczony jest magiczną wodą. Nadaje to pewnego legendarnego rysu wydarzeniom, co można tłumaczyć perspektywą samych postaci, aniżeli twardą logiką. Akcja skupia się w znacznej mierze na walce, początkowo są to pojedynki, tak piesze jak i konne, później oglądamy już boje na znacznie szerszą skalę.
Gdy historia zbliża się do kuluminacyjnego punktu, wojny polsko-krzyżackiej, nacisk samej narracji zmienia się z personalnej perspektywy Zawiszy na bardziej globalną. Towarzyszymy naradom wojsk polskich i rozmowom braci krzyżackich. Sama bitwa jest przedstawiona niezwykle szczegółowo, Komuda wykorzystuje niektóre sporne historyczne kwestie, by zgrabnie pozamykać i pozbierać wątki fabularne, pozostając spójnym i nie czyniąc niczego na siłę. Warto nadmienić, że mimo iż bitwa pod Grunwaldem pozostaje niezwykle istotną w świadomości naszego społeczeństwa, wiele istotnych szczegółów może być nieznanych czytelnikowi, chociażby fakt, iż batalia ta była niemal w całości przeprowadzona przy użyciu sił jazdy.
Sulimczyk na kartach powieści jest już znanym rycerzem, który sporo osiągnął i którego usługi cenią sobie królowie. Nie jest to postać bez skazy, wielokrotnie jest wystawiany na próby, które często wymagają naginania wyznawanych przez niego cnót rycerskich. Jego rycerskie życie to nie tylko służba, ale również personalne tragedie. Podczas czytania natkniemy się na sporą liczbę postaci pobocznych, historycznych i wymyślonych. Każdy z drugoplanowych bohaterów jest unikalny, dostaje swoją małą historię, którą autor doprowadza do końca na przestrzeni całej książki. Szczególnie interesujący wydaje się Strach, który podąża za zemstą na swym więziennym oprawcy. Wątki te mogłyby być dłuższe, ale ich spora liczba jest warta pochwały.
Warto także nadmienić o niezwykle pieczołowicie przygotowanych przypisach końcowych. Niektóre postacie historyczne, wspomniane w treści często w jednym zdaniu, otrzymują tam sporo miejsca, dzięki czemu możemy poznać ich bardzo burzliwe żywoty, nierzadko godne osobnej powieści. Poza tym, znajduje się tam dużo informacji, pozwalających odróżnić fragmenty czystej fikcji literackiej od opisów faktycznych wydarzeń, a także wytłumaczenie niejasnych pojęć.
Zwisza. Czarne Krzyże to świetny sposób na zaznajomienie się z postacią Zawiszy oraz szczegółowe prześledzenie najsłynniejszej polskiej średniowiecznej bitwy. Autor przedstawia wydarzenia żywo, pokazując, że konflikt polsko-krzyżacki to nie tylko linie na mapie, ale i emocje oraz jednostkowe doświadczenia, które złożyły się na taki, a nie inny wynik bitwy. Równocześnie jest to porządna pozycja przygodowa, która zdecydowanie oddaje honor najsłynniejszemu polskiemu rycerzowi.