Zapiski żołnierza. Gabrielle Thierry. Claroscuro 2015
Opowieści z frontu
Mała, Śliczna Monde, choć nie mogę jak dawniej bawić Cię opowieściami, spróbuję umilić Ci nieco czas, opisując jakie to niebywałe rzeczy tatko twój tutaj ogląda…
Brzmi jak fragment pocztówki z wakacji, prawda? Tymczasem to słowa wysłane wprost z linii frontu Wielkiej Wojny lat 1914-1918. Ich autorem jest Jean Constant Raymond Fontanet – francuski rysownik i malarz, posługujący się pseudonimem artystycznym Renefer (tak też zresztą podpisywał swoje – pochodzące z czasów I wojny światowej i późniejsze – szkice i akwarele). Adresatka listów to mała Raymonde Augustine Claire, 8-letnia córka artysty, która nie rozumiejąc do końca powodu wyjazdu ojca, bardzo tęskni za swoim dzielnym tatą. Ten z kolei próbuje załagodzić ból rozstania, tłumacząc jej powody swojej nieobecności. Niewykluczone, że pełne czułości i uwagi opowiastki, w równym stopniu im obojgu pomagają zrozumieć i znieść koleje losu, które oderwały tysiące mężczyzn (potocznie nazywanych poilus, co z franc. oznacza brodaty, zarośnięty) od ich rodzin i ojczyzn. Zadania upowszechnienia nietypowej korespondencji i pokazania światu jego powojennych dzieł podjęło się Stowarzyszenie Renefer, założone w 2004 roku przez Gabrielle Thierry, wraz z przyjaciółmi artysty i jego wnukiem, Philippe’em Bassierem.
Z zapisków Renefera dowiadujemy się więc, jak wygląda codzienne życie na linii walk, prozaiczne czynności, zadania i zmartwienia walczących. Jest więc i portret kuchmistrza („Właśnie próbuje sos. Myślę, że bardzo dobry, bo twarz promienieje mu jak kwitnąca piwonia”) i bombardowanie („Popatrz, jakiś ptak załatwia się nad głowami szwabów… Oczywiście, że nie – to samolot, który spuszcza bombę. Chociaż to prawie to samo”), niemieccy jeńcy („Nikt im nie zrobi krzywdy, przeciwnie, dostaną dobrej zupy”) i wspólne siedzenie przy ognisku („Przyjemnie tak posiedzieć przy piecu – wtedy i my opowiadamy sobie różne historie. Powtórzę Ci je, kiedy będziesz trochę starsza”). Wszystko pisane tonem lekkim i żartobliwym, byleby tylko rozweselić małą, niewinną dziewczynkę i nawet przez moment nie pozwolić jej się bać o życie taty. Owszem, w narrację francuskiego żołnierza wkradają się niekiedy słowa nieprzeznaczone dla uszu dziecka, takie jak „pociski”, „zabić” czy „płonący dom”. Bez nich trudno opowiedzieć wojnę, o ile w ogóle taka opowieść jest możliwa.
Mając świadomość, jak trudno było Reneferowi silić się na niefrasobliwy ton, lekkimi rysunkami opowiadając rodzinie o rzeczach nieludzkich, czytelnik – paradoksalnie - tym bardziej uświadamia sobie, jak wielkie to szczęście żyć w czasach pokoju. Względnego pokoju, bo przecież na Ziemi wciąż toczą się zbrojne i groźne konflikty, gotowe w każdej chwili rozlać się na kolejne państwa i kontynenty.
Anna Solak