Obecnie rynek książki jest bardzo otwarty na treści typowe dla nastolatków. Jednak wydaje mi się, że jest mało pozycji, które mówią o współczesnych problemach tu i teraz na gruncie polskim. Co więcej, zauważam, że literatura młodzieżowa w większości przeznaczona jest dla dziewczynek i opowiada głównie o miłości. Zgadzam się, że to niezwykle istotne tematy, ale istnieje gro spraw, którym młodzi ludzie muszą stawić czoła, a niestety nie mają gdzie sięgnąć po podobne historie. I z pomocą przychodzi im ta propozycja od Agnieszki Dąbrowskiej.
Poznajcie głównego bohatera, Waldka, którego bez zbędnych słów można określić jako maminsynka. Jest jedynakiem, którego wychowuje nadzwyczaj nadopiekuńcza mama. Waldek ma swoje PIRYTETY: turniej gamingowy, kasa i psychofanki. Wszak główny bohater jest e-sportowcem i spędza przed komputerem całe dnie. Nie dziwi zatem fakt, że nielubiący aktywnego życia i uwielbiający słodycze chłopak jest nieco większy. Mama wspiera go w jego pasjach, ale pewnego dnia życie chłopaka przewraca do góry nogami. Oto w jego domu pojawia się ciotka Mariolka, zdecydowanie zbyt zakręcona postać dla naszego bohatera. Odtąd życie młodego e-sportowca zmienia się nie do poznania. Musi nauczyć się sprzątać, gotować tylko zdrowe jedzenie (a później jeszcze je jeść), a także zmienić styl życia i codziennie wieczorem jeździć rowerem po osiedlu. Chłopak przeżywa istną katorgę. Co więcej, gamingowy team Waldka przechodzi kryzys, dlatego ich udział w turnieju niestety wisi na włosku. Totalna klapa. Jednak chłopak będzie musiał sobie z tym poradzić. Razem z przyjaciółmi, ciotką wariatką, mamą leżącą w szpitalu i niezwykle ciepłym dziadkiem w tle.
Historia młodego e-sportowca niezwykle mnie urzekła. Przede wszystkim dlatego, że autorka postawiła na realność bohaterów i zdarzeń. Każdy z nas mógłby widzieć w postaciach odbicie siebie. Ja dostrzegłam je w nadopiekuńczej mamie! To historia o miłości rodzinnej, niezwykle głębokiej przyjaźni, pasjach, ale także o tym, co w życiu najważniejsze. Waldek jest jeszcze młody, ale już życie go doświadczyło. Wychowuje się bez ojca, a mama jak się okazuje, choruje. Chłopak musi stawić czoło wszelkim przeciwnościom i udaje mu się to w zdecydowanie zabawny sposób. Uczy się gotować, piec, dbać o porządek, sprzątać, zaczyna uprawiać sport – jeździ na rowerze, pływa, a także odkrywa, że niezwykle ważne są przeżyte chwile, ale zdecydowanie ważniejsze jest to, z kim je dzielimy.
Za duży na bajki to ciepła książka, która spodoba się młodym ludziom. Jestem o tym przekonana. Na jej plus przemawiają nie tylko sprawy iście młodzieżowe, ale również młodzieżowy język, co ważne, charakterystyczny dla obecnego pokolenia. Rodzice czytający tę książkę mogą być zaskoczeni, ponieważ jest mnóstwo słów, które mogą nam nic nie mówić. Ale o to chodzi. To ważne, by młodzież czuła, że coś jest jedynie ich, na własność. A co może być ważniejsze niż jedność pokoleniowa? No właśnie. Wydaje mi się, że książka Dąbrowskiej z jej przesłaniem mogłaby znaleźć się w kanonie lektur szkolnych, ponieważ pokazuje mnóstwo wartości, których młody człowiek się uczy, a nie zawsze może doświadczyć na własnym przykładzie.
Jest jeszcze jedna rzecz, która tak bardzo ujęła mnie w tej pozycji, a mianowicie postać ciotki Mariolki (i nie dlatego, że to moja imienniczka). Zwariowana i niezwykła osobowość, z którą Waldek musi mieszkać dopóki mama jest w szpitalu. I to musi jest słowem kluczowym, ponieważ on jej nie cierpi. Ciotka stara się być bardzo odjazdowa i niezwykle zabawna, ale jedyne co robi, to przynosi wstyd chłopakowi. To też ciekawe zjawisko, to w jaki sposób młodzież postrzega nas, dorosłych. Czasem staramy się być tak bardzo młodzieżowi, a okazuje się, że dzieciaki chcą w nas widzieć dorosłych, ponieważ jest to dla nich wyznacznik barier czy granic. Ciotka Mariolka nosi też w sobie tajemnicę, która staje się kluczowa do jej zrozumienia. Kiedy Waldek ją odkrywa, zupełnie zmienia zdanie o swojej ciotce-wariatce. To pokazuje, że nieważne jest to, co na zewnątrz widzą inni, ważne jest to, jacy jesteśmy w środku. A każda sytuacja, zdarzenie z przeszłości, na stale zakorzenia się w nas i rzutuje na naszą przyszłość. Zdecydowanie ta postać zdobyła moją największą sympatię.
Cieszę się, że trafiłam na tę książkę, ponieważ już nie mogę się doczekać, kiedy w przyszłości zaproponuję ją do czytania mojemu synkowi. Chciałabym, żeby i on odkrył te same wartości, które odkrywa Waldek. Z czystym sercem mogę polecić tytuł Za duży na bajki każdemu, nawet dorosłym.