Książka Wyzwanie stoika. Jak dzięki filozofii odnaleźć w sobie siłę, spokój i odporność psychiczną szeroko otworzyła mi oczy. Samo założenie, że celem życia jest osiągnięcie i zachowanie spokoju i próba doświadczania jak najmniejszej ilości negatywnych emocji powodowało, że budziła się we mnie niezgoda, ale i ciekawość, dokąd zabierze mnie taka koncepcja.
Podejście, które mi przyświeca, zakłada bowiem uznanie, że życie pełne jest cierpienia, a wszystkie emocje mają prawo być odczute i że właśnie doświadczanie ich świadczy o naszym człowieczeństwie. A tu czytam, iż są dwa sposoby na złość – wyrażenie jej lub stłumienie i powinniśmy zrobić wszystko, żeby nie wpaść w gniew, gdyż wtedy nie musimy jej ani wyrażać ani tłumić. Autor nie zostawia tu miejsca na doświadczenie złości, która po prostu płynie przez ciało. Którą się zauważa. Pokazuje, jak w ogóle do niej nie dopuścić. "Tracenie chwil na rozpacz" jest przedstawione jako zachowanie niepożądane.
Wiem jednak, że autorowi chodzi o docenienie życia, także poprzez stosowanie negatywnej wizualizacji, jak i metodę prospektywnej retrospekcji, by wyobrażając sobie, że w przyszłości cofamy się do przeszłości i żałujemy, że nie umieliśmy docenić tu i teraz. Tego typu metody mogą być całkiem skuteczne, tak samo, jak ramy interpretacyjne, w które ubieramy zdarzenia, i myślę, że do wielu przemówi symbolika stoickiej stategii prób, w której radzenie sobie z komplikacjami, traktowane jest jako wyzwania stawiane nam przez stoickich bogów.
Ucząc się, że jestem czymś więcej niż umysł, koncepcja, iż najważniejsze jest racjonalne myślenie – gdyż to tam mamy narzędzia do radzenia sobie z komplikacjami życiowymi – jest dla mnie ciekawą odmianą i z zainteresowaniem przyjrzałam się stoickim koncepcjom. Akceptacja rzeczy, na które nie mamy wpływu, jest elementem, z którym zarezonowałam od początku i myślę, że szukając spokoju na pewno udawałabym się w tę stronę. Wiem, że na pewno książka ta znajdzie wielu fanów wśród tych, którzy chcą doświadczać emocji spod znaku spokoju.